Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wprzedziale.
Jaktoniemój?zmusiłemsiędogłośnegopowiedzenia.
Mężczyznaprzeglądałtwarzepasażerów.
Agdzietapani?pytał.
Jakapani?
Cotusiedziała.
Terazjaszukałemwtwarzachwspółpasażerówpomocy,niebyłem
pewnyjakzareagują,zacząłemczućsięjakąśmałą,nieznaczącą,
śmiesznąpostacią.
Aaa...widoczniewysiadła.Mężczyznaznalazłdlasiebie
wymykzesnu.Napięciewprzedzialerozeszłosiępociałach.
Jechaliśmyjużinni,przynajmniejja.
Nigdyniebyłemtylkosobą,nieznałemsiebiejednego,wciągała
chciwaotchłańwyobraźni,nieprzewidywalnaimożliwa
dowielokrotnegoprzeszukiwaniaimontażu,wprzeciwieństwie
dozapadającychwżyciudecyzji.
Wstarejszafiewindyjechałemdociebie,doceli,wktórejprzez
latazmieniałysiętylkopryzmypapierówiteczeknabiurku,stosiki
książeknastoliku.
Wybierałemciebie,nikttakijużniezostał.Jakbymwydostawał
sięnawyspę,miałzawszewstępzaklauzulęścisłegozakonu.
Odtwarzałemtwójrozkładdnia,zregularnymiporamidziałań
wykonywanychprzezwprawionegozakonnika.
Przyjechałemwczesnympociągiem,jużpotwoichgodzinach
pisaniaod5iwysłuchaniuo6polskichwiadomościradiaParyż.
WmieszkaniunaulicyWidokzaczynałosięrobićupalnie.
Corobitwojaprzyjaciółka?zapytałeś.
Nicodpowiedziałem.
Jakto,nic?
Nonicnierobipowtórzyłem.
Dlaciebiejakbymnieodpowiedział,dałeśczasipowiedziałeś:
Aleprzecieżmusicośrobić.