Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
cojakiśczasdochodzędooknai–jaknaśrodkuplacuwsamym
centrum,–stajęwbezruchumiędzyludźmi.
Ojciecdziewczynywydostałsięspodsamochodu.
–Wyskakujstąd!–krzyknąłdosynapróbującegocałyczas
uruchomićsilnik.–Nicniepotrafiszdobrzezrobić,razemzsiostrą,
wszystkichwyjebięzdomu.
Synwyskoczyłzauta,krzyczał:
–Ztobątakzawsze,jakciniewychodzi.Sambymtonaprawił.
Trzasnęłydrzwisamochodu,apochwiliklatkischodowej.Wjej
oknachpojawiłasięsylwetkachłopca.Ojciecchłopakaidziewczyny
pocierałkarkbrudnąręką,jegotwarzzrobiłasięczerwonaiciemna.
Wokółwywalonychnaprzechodniówoczuzebrałsiępot.Otworzył
drzwiimachnąłnimizsiłą,zamknąłsamochódijeszczeszerszymi
krokaminiżnormalniechodziposzedłdosklepunaparterzebloku.
Nabalkoniemieszkaniawgórzestalibliskosiebiebratzsiostrą
ipatrzylinaojcaidącegoposześciuschodachzesklepu.Łysiejący
mężczyznabyłjeszczeszerszy,wrozepchniętychkieszeniachspodni
mieściłysięwielkiedłonieibutelki.Szedłkwadratowyzjednąnogą
sztywniejszą,jakbybrakłojużwnogawcemiejscadlanogi.
Szykowałsiępoddrzwiamiblokudozadzwonieniadomofonem,
próbującwysunąćzkieszenirękęuwięzionątamrazemzbutelkami,
alezrezygnował,podniósłgłowęwkierunkubalkonuiwydarłzsiebie
słowa:
–Otwórzcie!Niemożecieotworzyć?!
Alesynaicórkijużtamniebyło.Zniknęliwotwartychdrzwiach
balkonu.Patrzyłwgóręiwpatrywałsięzbliskawdomofon.
Wwejściowychdrzwiachstanęłakobietazlekkonapuchniętątwarzą,
węższainiższaopołowęodmężczyzny.Kobietawobcisłymdresie
niesięgaładoramieniamężczyźniewharemkach.
–Wejśćjużniepotrafisz?–powiedziałakobieta.
–Chujemmamotworzyć?
–Czymchcesz–odpowiedziała.