Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wpodwójnyszlakszynschodzącychsięnahoryzoncie,
mknąłwprzestrzeń,zdającsięzapominaćotrapiących
gozmorach.Czułsięwtedywswoimżywiole.Gdy
postukkółozłączastawałsięgęstyiurywanyjakbicie
sercapotwornegogada,apociągzbłyskawiczną
szybkościąmijałwzgórzaBurgundii,Grabickizdawał
sięoddychać.Chwytałpełnąpiersiąpowietrze,żył.Ale
zdarzałysiędnie,kiedyitaulubionapracaniedawała
mupożądanegospokoju.WidmoMerypojawiałosię
wtedyuzbiegustalowegoszlaku,nabudkach
dróżników,czepiałosiętarczsygnałowych,wisiało
usklepieńtuneli,unosiłonadpędzącympociągiem.
Wtedyczjakąśstraszochotęspotęgowaniajeszcze
szybkościpociągu,urzeczywistnieniajakiegoś
bajecznegopędu,kiedykołaoderwaneodszyn
biegłybywpowietrzu,acałypociągstałbysięognistym
ptakiem.Jakąpotwornąrozkosząbyłobyrunąćpotem
wjakąśprzepaśćizasnąćnawieki.Alepoczucie
odpowiedzialnościprzeważało,aduszamłodego
człowiekaodpychałatedzikiezachcianki.
Wieczorem,wmałejizdebce,Grabickiczarny
odwęglaimokryodpotu,rzucałsięnałóżkoizasypiał.
Alesennieprzynosiłpokrzepienia.Przeciwnie,dławiły
gozmoryiwidziadła,trapiłanieokiełznanawewnętrzna
podświadomasknota.Weśniewidziałsłodką
twarzyczkęMery,jejmalutkie,jakzpurpurowego
płatkawycięteusteczka,jejślicznenawpół
przymrużoneoczy,oczyokolorzemorzaijakmorze
niezgłębione.Idziwnarzecz:oczytepatrzałynań
prawiecowieczór,prawiekażdejnocy,ajednaknie
mógłsobieuprzytomnić,coznaczytospojrzenie.Czy
jesttowezwanieoratunek,czyjakaśniemaprośba,czy
lekarstwonabólitęsknotę?Czasamizdawałomusię,
żeMeryjesttuż,żegdysięprzebudzi,ujrzyprzy
swymwezgłowiu.Budziłsię,wyciągającramiona
iokropnarzeczywistośćstawałamuprzedoczyma.
Czasemznówzdawałomusię,żedziewczynajestgdzieś
daleko,ogromniedaleko,żegojużniekocha,
żezapomniałaonimzupełnie.Takiechwileprzynosiły