Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
procent.Zostałazaszczepiona,dostałamteżtabletki
dojejodrobaczenia.Zgabinetuwychodziłyśmyzulgą,
bonawetnieprzypuszczałam,żetawizytamożebyćdla
mnietakstresująca.Cieszyłamsięteż,żewszystko
wporządku.Mójdobrynastrójpewnietrwałbydłużej,
gdybynieto,costałosięzarazpotem.Wchodząc
dopoczekalni,usłyszałampiskliweujadanie
niewielkiegokudłategopsa.Driadacofnęłasięlekko
skonsternowanaispojrzałanamnie,jakbypytała:
„Ocomuchodzi?”.Teżchciałabymwiedzieć.Zawsze
działałyminanerwypsy,któredrąsiębezpowodu
nakażdego,ktozdążymignąćimprzedoczami.Pies,
jaksięokazało,należałdodługonogiejblondynki,która
toprzyklejonabyładojakiegośfaceta.Dopiero
pochwilizareagowalinaszczekanieiprzerwali
niewątpliwiewymagającywzmożonejpracyślinianek
pocałunek.Zassalisiętakbardzo,żeażusłyszałam
donośnecmoknięcie.Zastanawiałamsię,czymam
zaklaskać,wyrażającswójszczerypodziw,czyodejść,
wzruszającramionami,kiedynaglestanęłamjakwryta,
niemogącuwierzyćwłasnymoczom.Bofacetbył
midoskonaleznany.
–Mariusz…?–bąknęłam.
Byłototakzaskakująceiniespodziewane,żeprzez
chwilębardziejprawdopodobnewydawałomisię,
żeonsięroześmiejeipowiejakwjakiejśtelenoweli:
„Askąd,jestemjegobratembliźniakiem!Nie
wspominałomnie?Wszyscynasmylą!”.Onjednak
milczałiwpatrywałsięwemniezrówniewielkim
zdziwieniem.
–Lena?Cotyturobisz?–wydusiłwkońcu.