Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Nigdyniewidziałamwjegokamiennejnaogółtwarzy
takiegozdziwienia.
CoJAturobię?!krzyknęłam.Mogłabymzapytać
otosamo,aleprzedchwiląwidziałamgodnypodziwu
pokaz.Chybasporotrenujecie?
Toona?Blondynkaspojrzałanamniewielkimi
iciemnymioczamisarny.
Chybawidziałamwnichwspółczucie,cojeszcze
bardziejmnierozzłościło.Awięcwiedziałaomnie,
musieliomnierozmawiać.WzięłamDriadęnaręce
iszybkimkrokiemwyszłamnazewnątrz.Pochwili
zatrzaskiwałamdrzwisamochodu.
Leno,zaczekaj!zawołałMariuszjużswoim
zwykłymrzeczowymtonem,wybiegajączlecznicy.
Szybkosięotrząsnął.Ruszyłamzpiskiemopon,
conigdymisięniezdarzyło.Buzowaławemnie
wściekłość.Jakmógłmitozrobić?Przecież
planowalmytencholernyślub.Pozatymonamiała
psaniewiedziećczemu,torozzłościłomniejeszcze
bardziej.AMariuszniecierpizwierząt.Przypomniałam
sobiejegosłowa:„Zwierzętabrudzą,hałasują,
śmierdzą.Wszędziekłaki,błoto,ślina.Niezniósłbym
tego”.Taaak,hektolitryślinywysysaneztejpanienki
ijejjazgotliwykundeljednakmunieprzeszkadzały.
Pieprzonyhipokryta.Usłyszałamnatarczywydzwonek
telefonu,alekiedyzobaczyłam,żetoMariusz,
odrzuciłampołączenie.
Ledwiejednakwróciłamdomieszkania,rozległsię
dzwonekdodrzwi.Zajrzałamprzezwizjeritakjaksię
spodziewałam,zobaczyłamMariusza.Niereagowałam,
mającnadzieję,żesobiepójdzie.Znowudzwonektym