Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
razembardziejnatarczywy.Tenteżzignorowałam.
–Dajspokój–usłyszałamzzadrzwi.–Wiem,żetam
jesteś,twójsamochódstoiprzedblokiem.Wiesz,
żemusimyporozmawiać.
–Aoczymturozmawiać?–syknęłam.–Chybajuż
wszystkojasne.Niechcęztobągadać!Wynośsię!
Driadaprzydreptaładodrzwiipatrzyłanamnie
zniepokojem.
–Niezachowujsięjakdziecko.–Tenjegorzeczowy
ispokojnyton,któryjeszczeniedawnomnieuspokajał,
terazdoprowadzałmniedoszału.–Otwórzdrzwi.
Znowuzadzwonił.Kiedygozignorowałam,zrobił
toponownie.Iznowu.Metodycznieizdokładnością
szwajcarskiegozegarka.CałyMariusz.Nawet
dzwonienieinękaniemusiałoodbywaćsięwnależytym
porządku.
Niewytrzymałamiprzekręciłamkluczwzamku,
apotemzwściekłościąotworzyłamdrzwi.
Byłjakzwykleeleganckiinienaganny.Miałgładko
uczesanewłosy,modnypłaszcz,lśniącebutyiotaczała
golekkawońdrogichperfum.
–Wpuściszmnie?–zapytałjakgdybynigdynic.
–Jakoś,ojakżetodziwneiniepojęte,niemamochoty
–odparłamzironią,patrzącnaniegokrzywo.
–Dajspokój.Miejmytojużzasobą.Itakmusimy
porozmawiać.
Westchnęłam.Wtymjednymmogłamsięzgodzić.
Niechjużbędziepowszystkim.Odsunęłamsię
niechętnieiwpuściłamgodośrodka.Driadanajego
widokzaszczekałabojowowysokimszczenięcym
głosem.Dobrapsina.Widocznieznałasięnaludziach,