Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Nahonor,doskonale–dodałSchaunard–trzebasię
bawić:razsiężyje.
Przybywszypoddom,któryprzyszłomurozpoznać
zniejakątrudnością,Schaunardusiadłnachwilę
nasłupkuprzedbramą,czekającnaRudolfaiColline’a,
którzywstąpilidootwartegojeszczeszynku,abytam
zakupićsubstratwieczerzy.Skorozjawilisięwreszcie,
Schaunardzapukałkilkakrotnie,przypominałsobie
bowiemmętnie,żeodźwiernymazwyczajsięnie
śpieszyć.DrzwiotwarłysięwreszcieiojciecDurand,
zanurzonywsłodyczachpierwszegosnu,niepamiętając,
żeSchaunardniejestjużjegolokatorem,nieruszyłsię
zmiejsca,gdytenmukrzyknąłnazwisko.
Skorowszyscytrzejznaleźlisięnaszczycieschodów,
przezktórewędrówkabyłarówniedługajak
niebezpieczna,Schaunard,idącyprzodem,wydałokrzyk
zdumienia,widzącklucztkwiącywdrzwiach.
–Cosięstało?–spytałRudolf.
–Nicnierozumiem–szepnąłtamten–widzęklucz,
któryzabrałemzsobąrano.O,zarazsięprzekonamy.–
Włożyłemgodokieszeni.Ej,dokata!Mamgojeszcze!–
wykrzyknął,pokazującklucz.
–Tojakieśczary!
–Fantasmagoria–rzekłColline.
–Fantastyczność–dodałRudolf.
–Ale–podjąłSchaunard,któregogłoszdradzałpewne
zaniepokojenie–słyszycie.
–Co?
–Co?
–Mójfortepian,którygrazupełniesam
–lamiredo,
lasisolre.
–Tyhyclu
re
,abodajcię!Wciążfałszywie.
–Aletopewnonieupana–rzekłRudolfidodałdoucha