Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
żekobietaprzyglądamusięzzainteresowaniem.Spojrzał
nanią,aonasięuśmiechnęła.
Ludziezawszesięspóźniajązaczął.
Doprawdy?
Itoprzeważniebezpowodu.Nicmnieniegniewa
bardziejniżniepunktualność.
Podzielampańskiezdanie.
Znowumilczenie.Ślicznanieznajomauśmiechnęła
siędoniego.
Człowiekzadajesobietyletruduizaprasza
naśniadaniekogoś,kogowcalenieznaciągnąłKirk
atenniejestnawetnatyleuprzejmy,byprzyjść
owyznaczonejporze.
Wstrętneprzyznaławspółczujępanuzcałego
serca,panieKirk.
Panimniezna?zapytałzdumiony.
Pochyliłagłowę.
Owszem,ktośmipokazałpananajakimśraucie
dobroczynnymobjaśniła.
Nikt…westchnął.Niebyłnatyledobroczynny,
żebypokazaćmipanią.
BarryKirkspojrzałnazegarek.
Osoba,naktórąpanczeka…zaczęłanieznajoma.
Jakiśprawnikodparł.Nienawidzęprawników.
Mówiązawszecośtakiego,czegowolałobysięnie
słyszeć.
Doprawdy?
Grzebiąsięwcudzychzmartwieniach.Okropny