Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Pierwszaszłamama.Sama.Zanią,wodległościdwóch
kroków,szłyśmymy;Kinga,Karozdziećmiija.Zanami
Kubiakowie,wciążjeszczeteściowieKingi,orazMarek,
zanimiresztarodzinyiznajomych.Nieprzebranytłum
wijącysięnawąskichalejkachcmentarza,awśródnich
mojapaczka,moiprzyjaciele,zarazporodzinienajbliżsi
miludzie.Ichwidok,ichobecnośćznaczyłydlamnie
wiele,amimotounikałamichwzrokuispuszczałam
głowę,ilekroćktóreśnamniespojrzało.Niechciałam
żadnychkondolencji,wyrazówwspółczucia.Nieodnich.
Byli,czułamichobecność,atoznaczyłodlamniewięcej
niżsłowa.
Patrzyłamnatowszystko,jakbymbyławidzem
naprzedstawieniu;wiedziałamprzecież,żemężczyzna
wczerniniósłurnęzprochamimojegoojca,alenie
docierałodomnie,żetorzeczywiściekoniec.Wciąż
miałamnadzieję,żewrócędodomu,wktórymbędzie
namnieczekałukochanytata,żesięobudzę,ate
wszystkiewydarzeniaokażąsięjedyniezłymsnem.
Przecieżtatuśniemógłtakpoprostuodejść!Jegożycie
niemogłoskończyćsięwtensposób!
Uniosłamgłowęirozejrzałamsięwokół.Cieszyłamsię,
żezałożyłamokularyprzeciwsłoneczne.Coprawdasłońca
niebyło,alespełniałyswojąrolę,ukrywającmojeoczy