Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
*
Handlarzwczarnej,błyszczącejkurtcesprzedałtejnocyjeszczeczternaście
centymetrównkompotu”,tobyłowszystko,czymdysponował.Oświciewsiadłdo
czerwonegomaluchaipojechałdodomu,abyprzespaćsięprzednastępnąnocą.Był
zmęczony,postanowił,żeodponiedziałkuweźmietydzieńurlopuipryśniegdzieśnadmorze.
AlbonaMazury,zwędką.Znałmiejscaciche,nieodwiedzaneprzezturystycznąnstonkę”z
tranzystorami,bezwrzaskumałolatów.Możnatambyłoprzysiąśćnadwodą,niepamiętaćo
miejskichrozkoszach,odktórychczasemdiabligobrali.Pieniędzymiałdość;wystarczy,
żebycałytydzieńniepracować.Żebymiećnocidzieńdlasiebie.
Ajeżelionsięniezgodzi?–zastanawiałsię,stojącpodchłodnymprysznicem.–Wtedy
znajomyinternista,dalekikrewniak,dazaświadczenieozapaleniuczegośtam,czegonaoko
niewidać.Możnateżwykombinowaćtelegramonagłejchorobiewrodzinie,atarodzina,
dajmynato,podOlsztynem.Botakzwyczajniepowiedziećmu:jestemcholerniezmęczony,
chcęwyjechać–tosięnieda.Popatrzyposwojemu,spodciemnychokularów,ażczłowiek
gęsiejskórkidostaje.
Onmiałichdopracytrzech,każdynainnyrejonśródmieścia,każdyobsługiwałstałych
klientów,zresztąwciążzjawialisięnowi.Znowymitrzebabyłobardzouważać,glinymogły
podstawićkogośswojegoiprzyłapać.Każdyztychtrzechbyłodparulatwypróbowany,
doświadczonymokiemoceniałnieznanegoklientaialbosprzedawał,albokopniakiem
wyrzucałzpodwórza,dodającmocnąwiązankę.Zatrzymanieprzeztajniakarównałosię
klęsce,przepadałtowar,strzykawka,szłosiękiblowaćnakilkalat.Ależadnemuznich
jeszczesiętoniezdarzyło.
Wróciłdopokoju,rozesłałpościelnatapczanie,kiedyodezwałsiętelefon.
–Psianoga!–warknął,alewiedział,żemusiodebrać.Podniósłsłuchawkę.–Halo?
–Morwa?–Poznałgłos:tobyłon.
Tak,ja.
–Będzieszmipotrzebny.
–Kiedy?
–Dziświeczorem.Dwudziestadruga.Wfabryce.
Milczałchwilę,miejscezaskoczyłogo.
–Mamjeszczetowar–zaoponowałostrożnie.–Lepiejniemagazynować.
–Nieotochodzi.Bądźpunktualnie.
HandlarznazwanyMorwąpołożyłsię,aledługoniemógłzasnąć.Poleceniewydałomu
siędziwneicotudużomówić,wzbudziłostrach.Wiedział,możeraczejdomyślałsię,żeon
wyróżniagospośródcałejtrójki,darzywiększymzaufaniem–jeżeliwogólewtymgronie
ufałosiękomukolwiek.Czasemjednakwydawałomusiężenajbliższymjego
współpracownikiemjestKarniak,októrymmówiłosiępocichu,żedlapieniędzysprzedałby
ojca,matkę,żonęidziecigdybyjemiał.Karniak,pozbawionywszelkichludzkichuczuć,z
mordąszympansaiszyderczymuśmiechembandyty…Handlarz,którypotrafiłdonkompotu”
dodawaćstrychninęalbocylert–miałjakieśstarannieukrywanekontaktyzfarmaceutami–
lubwyciągizniektórychgrzybów.Jegokliencimusielizatopłacićnajwyższestawki,naweti
pięćsetęzacentymetr;wzamianzyskiwalinajpierwstanbłogiejeuforii,potemgorączkę,
halucynacje,czasemzapaść.Szeptanotuiówdzie,żekilkuznichprzejechałosięjużnadrugą
stronę,głośnojednakprzyKarniakuniktotymniemówił.Balisięgo.Stałwciążzbytblisko
Bladego.
Morwaprzewracałsięzbokunabok,chciałwreszcieusnąć,aletelefonBladego
zaniepokoiłgo.Przecieższefnigdysamniechodziłdofabryki,zawszewysyłałtamKulawca
albokogośinnego,jeżelitrzebabyłoskontrolowaćpracowników,nakłaśćimpouszachczy
cośwtymrodzaju.NiktwfabrycenigdyBladegoniewidział,pewnienawetniewiedzielio
4