Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Tojamamszczęście.Gdybyniety,mieszkałabym
wkawalercewielkościpudełkanabutyitrzymałabym
ciuchywpiekarniku.Samwiesz,jaktojestwNowym
Jorku.–Zawstydzonaprzerwałaipochyliłasię,żeby
pogłaskaćkotkę,aletaprysnęłapodstół.–Ups,
zagwałtownyruch.Wystraszyłamją.
–Jestcorazlepiej.Kilkamiesięcytemuniezłożyłaby
ciwizyty.–Mattusiadł,aPazurkabłyskawicznie
wskoczyłamunakolana.–Dziękuję,żejąnakarmiłaś.
–Proszębardzo.
Frankieobserwowała,jakkotkaprzeciągasię,traci
równowagęigwałtowniewystawiapazury,aleMatt
spokojnieprzytrzymałjąiprzytuliłdoswojegouda.
Zafascynowanapatrzyłanamęskiepalce,powoli
gładzącekociefuterko,izrobiłojejsięgorąco.
–Cośsięstało?
–Słucham?–Frankiezwysiłkiemoderwaławzrok
odhipnotyzującegoruchudłoni.
–Gapiszsięnamojegokota.
Jakiegokota?Aha.
–Ja...–Jużdawnoniechodziłookotkę.–Wciążjest
chuda.
–Weterynarzpowiedział,żetrochęczasuminie,
zanimwrócidonormypozamknięciuwtamtym
miejscu.–Surowezaciśnięcieustprzypomniałojej,
żecierpliwośćMattamaswojegranice.Wtedyznówsię
uśmiechnął.–Chodziłaśjużwtejkoszulce?Dotwarzy
ciwtymkolorze.
–Co?
Popatrzyłananiego,zbitaztropuprzezuśmiech
ikomentarz.