Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nieustannejprocesji,niestrudzenie,przemierzałyjednąisamą
ścieżkęnadpróchniałegoparapetu,kryjącsięwszparzepomiędzy
futryną,aoblazłymztynkuościeżemokiennym...Lubiłapatrzeć,leżąc
wspartanaspiętrzonychzajejplecamipoduszkach,bocóżinnego
ponadtomogłaczuć?
Malwyprzekwitły.Obeschłybrunatniejącwysokiebadyleniegdyś
zielonychłodyg.Srokaniezaglądałajużdoizby,booknozamknięto
nagłuchoinawetmrówkigdzieśsięzapodziały.Apóźniej,później
spadłpierwszyśnieg.Widziałajakwielkie,podobnedogęsiegopuchu,
płatkiwirująwpowietrzuibezszelestnieosypującsięznieba,
przykrywająziemię.Gdymrózstężał,nawetpodwielką,ciepłą
pierzynęzdarzałomusięwsuwaćswelodowatepalce...
Przypomniałasobie,jakdzwoniłydzwony,wzywającnapasterkę.
Leżąctaktutaj,gdymijałydnie,miesiące,gdyzmieniałysiępory
roku,nauczyłasięrozróżniaćichdźwięki.
DzwoniliuFary,uświętegoPiotra,uMariiMagdaleny...Dzwonilii
winnychkościołach...
Ach,jakżepragnęłamócpokonaćwłasnąsłabość,wstać,przyodziać
sięipójśćrazemzgromadąludzitamdokądwzywałydzwony.Jakże
chciałausłyszećmiłeskrzypieniezmarzłegośniegupodstopami.Jakże
chciaławydychaćobłoczkipary,któraszadziąosiadałanawłosach
niesforniewymykającychsięspodchustki.Dzwonyprzestałybić,a
onazostałasamazmrokiem.Zmrokiemiciszą.Chybawtedypłakała,
chociażniepamiętanapewno.Wiejednak,zagardłoschwycił
bolesnyskurczidoznałauczuciabezsilnejwściekłości.
Apotem?
Potemczaspłynąłjednostajnie.Skapywałmiarowo,niczymkrople
wodyzokapudachu,gdziecorazcieplejszeicorazwyżejwspinające
siępofirmamenciesłońce,roztapiałobrudnyizaskorupiałyśnieg...
Wybielonoizbę.Byłoczystoischludnie.Pachnia-łoświeżymwapnem,
gotowanymijajkami,kiełbasą,chrzanemiwidłakiem,którym
przyozdobionojedzenieprzeznaczonenawielkanocneświęta.Całystół
zastawionybyłsuto.Przyszedłdiakonipoświęciłpokarm.Mówiłcoś
doniej,niepamiętałajużsłów,alesensbyłtaki,PanBóg
doświadczacierpieniem,abywypróbowaćnasząwiaręjakongiś,przed
wiekami,wypróbowałHioba.
Apotem?...Potemktoś...niepamiętałakto...Potemktośprzyniósł