Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Szlezyngierowiepatrzylinaniąjaknadziką,czekając,
rozwiniemyśl.Joannajednakuznała,żepowiedziała
imwszystko,copowinniwiedzieć.
OgładyciniebrakujeodezwałsiępochwiliAwit.
Ależonamnieuprzedzała.
Niewątpię.
BiznesmenpodniósłsięzkanapyispojrzałnaJoannę.
Chcęcięjednakzapewnić,żeprędzejpoderżnęsobie
gardło,niżpozwolę,żebybroniłanasosoba,którawątpi
wnasząniewinność.
Chyłkazaklęławduchu.Każdyklientnawettenwinny
jakocetodczuwałprzymus,byprzekonaćobrońcę
oswojejniewinności.Byłotobzdurnepodejście,ale
zjakiegośpowodukultywowanenacałymświecie.
Dopierodoświadczenirecydywiścipodchodzilidosprawy
szczerze.ZdarzalisięteżoczywiścietacyjakAwit.
Stawialiultimatum,liczącnato,żejeśliichprawnikuzna
ichzaniewinnych,zostanąrozgrzeszeni.
PrzezmomentSzlezyngieriChyłkakrzyżowali
spojrzenia.Potemadwokatpowoliwstała.
Niepracujęwtakisposóbpowiedziała.Skupiam
sięnaobronie,anienatym,cozaszłonaprawdę.
Awitspojrzałbezradnienażonę.Taodpowiedziała
muwzruszeniemramion.
Jeślichceszsensacji,idzieszdodziennikarzydodała
Joanna.Chceszskazania,idzieszdoprokuratora.Chcesz
obrony,idzieszdomnie.
Adokogomamsięzgłosićpoprawdę?
Niewiem.
Szlezyngierprzeczesałrękąwłosy.
Wtakimrazieniewidzęnaszejdalszejwspółpracy
oznajmił.
Awit...
Niezaoponował,gromiącwzrokiemmałżonkę.Nie
pozwolę,żebyopluwałnaswłasnyobrońca.
LepiejsiędotegoprzyzwyczajporadziłaChyłka,
zbliżającsięokrok.Odterazkażdybędzienawaspluł.
Odmieszkańcówokolicznychwsi,przezdziennikarzy,
pooskarżycieli.Kwestiączasujest,nimdlarodzinyteż