Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
2
KordianOryńskiobudziłsię,gdytylkozadzwoniłtelefon.
JegokawalerkaprzyEmiliiPlaterbyłaświetnie
zlokalizowana–odsiedzibykancelariiwSkylightdzieliło
jąkilkakroków.Niestety,miałateżkoszmarnąakustykę,
przezcokażdynajmniejszydźwiękodbijałsięwniej
echem.
Kordianpodniósłtelefonizobaczył,żedzwonipatronka.
Porabyłanietypowa,nawetjaknanią.
–Żelaznywkońcunaswywalił?–zapytałnapowitanie.
–Jesteśtrzeźwy?
–Cotozapytanieotrzeciejwnocy?
–Pytanie,naktóremuszęznaćodpowiedzjuż.
–Jestem.
–Więcwsiadajwtaksówkęiprzyjedźdomnie.
Kordianotworzyłusta,aleniezdobyłsięnażadną
odpowiedź.
–Iweźjakieśrzeczynazmianę–dodałaChyłka.
–Ale...czytywłaśniezaproponowałaś...nowiesz?
–Nieróbsobieżadnychnadziei,Zordon.Ruszamy
wtrasękoncertową.
–Cotakiego?
–Słyszelionaszychwyczynachnawetnadalekich
północnychrubieżach.Wyjeżdżamynatychmiast,aja
potrzebujękierowcy,bochlapnęłamsobiejednego
sunrise’a.Albodwa.
–Ale...
–Albotrzy.Niepamiętam.
–Tylkoże...
–Pojedzieszikspiątką.Zawszechciałeśtozrobić,nie?
–wyterkotała.–Maszprawojazdy?
–Znamysięodroku,atyniewiesz,czymamprawo
jazdy?