Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
chwytaligoszczególniezaserce,alelubiłposłuchaćulicznegojazzu,
chętnieteżprzystawałnieopodalgrywającychnaskwerkach
gitarzystówczyakordeonistów.Wiosnąnigdziesięniespieszył.
PowoliprzemierzałPragęizradościąchłonąłatmosferęmiasta,które
hulającapoulicachmuzykapotargałaniczymkapryśnywiatrwłosy.
Wjechałwkrużganekwokółholu.Posadzkabyłaniemiłosiernie
zadeptana,przechodziłosiętędydosalwystawowychikawiarni,
namarmurowejmozaicewidniałyśladynaniesionegonapodeszwach
błota.Ijakieśplamy.Waldemarzatrzymałmaszynęizsiadł,chcąc
sprawdzić,czybędzietrzebawyjechaćzholuiumyćpodłogętakże
przedszatnią.Odrazudostrzegł,żejestpotężniewysmarowana.
Pokamiennychpłytkachciągnęłysiędługie,rdzawesmugi.Wspiąłsię
nadschodyizamarł.Naśrodkukolejnychstopniprowadzącychwdół,
wstronęwyjścia,walałsiędamskibutnaobcasie,aprzysamych
drzwiachdrugi.Tużobokleżałakobieta.Miałajasnewłosyiczarną
sukienkę,rozerwanąodgórydosamegopasa.Skóręnajejszyi
ipiersiachpokrywałzaschniętykrwawykożuch.Szerokootwarteusta
wyglądały,jakbypróbowałagwałtowniezłapaćoddech,aletobyło
tylkowrażenie.Waldemarmiałpewność,żetakobietajużnigdynie
nabierzepowietrzawpłuca.
Mówisię,żemajtomiesiącmiłości.Nibywytartyfrazes,alecoś
wnimjest,pomyślałMariánHolinapoprzebudzeniu,kiedykilka
centymetrówodswojejtwarzyzobaczyłtwarzSabiny.Wiosnącała
naturabuzujeodżyciodajnychsokówigdybyśmymijaliobojętnieten
kociołferomonów,znaczyłobyto,żebardzoznamiźle.Naszczęście
takźleniejest.Wciążulegamyprawomnatury.
Sabinaspałanaplecach,oddychałarównoispokojnie.Wpadające
przezkoronyakacjiświatłomalowałodrżącewzorynajejtwarzy,
wbezruchupozostawałtylkogwiazdozbiórpiegównaczole.Mariána