Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
gdzieśnakolację.Copowiedziałaś?Skąddzwonię?
Dzwonięz…samochodu–odparła,niezagłębiającsię
wszczegóły.–Jadędojednegozhoteli.Trzymajsię,pa,
pa.–Rozłączyłasiępospiesznie.
DlaczegozataiłamprzedCoral,żeznajdujęsię
waucieGiovanniego?–dziwiłasięsamasobie.
Onnajwidoczniejteżzadawałsobiewmyślach
topytanie,ponieważjegotwarzwykrzywiłkwaśny
grymas.
–Czyżbymojeimiębyłodlaciebiebrzydkimsłowem?
–zapytałpochwili.–Mamnadzieję,żeniewstydziszsię
mnie,Emily.
Poczuła,jakpoliczkipalijejrumieniecrozlewający
sięnaszyjęiuszy.
–Oczywiście,żenie!Absolutnienie!–odrzekła
zwerwą.–Poprostuprzeztelefontrudnobyłoby
miwyjaśnićCoral,żeja…toznaczyty…araczejmy…
Wyjaśnięjejpóźniej–zakończyłasfrustrowana.Nie
chciałamuwyjawić,żeprzyjaciółkanajwyraźniejsię
wnimzadurzyła.Wczorajpopowrociedodomujeszcze
przezkilkagodzinCoralrozpływałasięnad„boskim
Gio”.Gdybysiędowiedziała,żeEmilywtejchwilijest
znimsamnasam,wjegoaucie,zwariowałaby
zzazdrości,ajejdzikiokrzykrozsadziłbysłuchawkę.
Pokwadransiedojechaliwreszcienamiejsce.
Zzewnątrzhotelprezentowałsięimponująco.
–Jesteśumówionanaspotkanieczyzawszeskładasz
niezapowiedzianewizyty?–zaindagowałGio.
–Tozależy.Dobrzejestwpaśćbezzapowiedzi,ale
zazwyczajanonsujęsiętelefonicznie.Mamnadzieję,
żemenadżer,panSaracco,niebędziezajęty.Rozmowa