Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Lawiny.Śmierć.Skały.Śmierć.Mróz.Śmierć.
Wybierajcie!
Charliegozupełnietonieruszało.
ChociażmiałprzedsobąaustriackieAlpywpełnej,alebezludnej
krasie,wciążmyślałoczekającymgozderzeniuzponurą
rzeczywistością.
Jeszczeczterydni.
Iprzynajmniejtrzyznichzniszczypotężnazamiećśnieżna,która
zmierzaławichkierunku.
Zakląłispojrzałnastromyspadekznajdującysięmożemetr
odzaspy,naktórejustawiłdeskę.Siedzącipatrzącwdółzbocza,
zktóregozamierzałzjechać,nabrałwątpliwości.Niebyłjużtaki
pewien,czytowykonalne.Sercełomotałomuwpiersi,jakbywłaśnie
przebiegłmaraton,iniebyłtoefektwysiłkuzwiązanegozwdrapaniem
sięnaszczyt.
Naglewgłowieusłyszałcichygłos.
Możebyłjakiśpowód,dlaktóregoniktniezjeżdżałzpołudniowego
zbocza.
Możeinstruktorzymielirację.
Możetaprzygodanieskończysiędobrze.
Zagryzłdolnąwargę,czując,jakuchodzizniegopewnośćsiebie.
Niemiałpocowracaćdodomu.Nicgotamnieczekałooprócz
kłopotów.Cogorsza,wnajbliższymczasieniemógłliczyćnazmianę
sytuacji.
Kiwnąłgłowąistanąłnadesce.Zacząłnaniejpodskakiwać,żeby
sięrozgrzać,iusłyszałpodstopamiprzyjemneskrzypienieśniegu.
Porazkolejnyrzuciłokiemnarozciągającesięprzednimpolebiałego
puchuiwyobraziłsobie,żesuniewdółstokuprzyprawiającego
ozawrótgłowy,potemtracirównowagęiuderzaoskałę.Łamienogę.
Leżynaśniegudozapadnięciazmroku,anagie,bezgwiezdneniebo
powoliwysysazniegożycie.