Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Zapomnianehistorie
RW2010
DagmaraAdwentowskaUMARŁYCHPOGRZEBAĆ
–Maryśkę?Weronikę?–niezrozumiałem.
–No,córkęjego.Iżonę.Zniminarobotygowzięli,alesięprzypowrociejakoś
rozłączyli.Noiktoś…krasnoarmieńcypewnie…zabilije…
–Aha–odparłemzdawkowoispojrzałempytającowoczysołtysa.Ten
wzruszyłlekkoramionami.
Pomyślałem,żestaremuStrachociemusiałosięjużwgłowiezeszczętem
poplątać;jednakdziadekmójmiałwtymwzględzieszczęście.Zniedołężniał,ale
umysłzachowałsprawnydokońca,rozumiałipamiętałwszystko.Napewnonie
zapomniałbyipowiedziałoczymśtakistotnymjakfaktspłodzeniaiposiadania
córki.DotegobabciamiałanaimięLudwika,aślubwzięlidwalatapowojnie.
–Taciesiętrochęjużwpamięcimiesza.–Sołtysdogoniłmniejużna
schodzącejwdółdrodzezcmentarnegowzgórza.Byłsam,ojcamusiałzostawićpod
czyjąśopieką.
–Starośćnieradość–odparłemsentencjonalnieibezzainteresowania
problemamizdrowotnymistaregoStrachoty.
–Tobzduryzupełne–pociągnąłtematsołtysStrachota.–Niemaszcosię
martwić.Zdziedziczeniemtamuciebieżadnychproblemówniebędzie.Testament
tylkootworzysz,ajakwszystkojużtwojebędzie…towidzimysię,Grzesiu?
–Apocomielibyśmysięwidzieć?–zdziwiłemsięteatralnie.
–Ahahahahaha!–Sołtyszaśmiałsięrówniesztucznie.–Oczywiściewsprawie
drogi.Zawiozęciędogminy,pomogęwszystkozałatwić…
–Jakipanuprzejmy,panieMarianie–zachwyciłemsię.Strachotazaczął
przyglądaćmisiępodejrzliwie,więcklepnąłemgofamiliarnieporamieniu.
–Załatwięwszystkojaktrzeba.
Naprawdęmiałemtakizamiar.Zamierzałemzałatwićwszystko,cotrzeba,by
zatamowaćstrugęasfaltupłynącąprzezwieś.Przystąpiłemdorealizowaniaplanuod
razu.Nieprzebierałemsięzżałobnegogarnituru,niewchodziłemdodomu.Jak
stałem,wsiadłemdoautaipojechałemdosąsiedniegomiasta.
12