Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wątpliwości,żetakiprzepisobowiązuje–sumitowałsięprofesor.
–Niewątpliwie…
–Ognianiewolnorozpalaćwodległościmniejszejniżstometrów
odlasu–nieustępowałNowakowski.–Stąddopierwszychdrzew
będziepółkilometra,amożeiwięcej.
–Panipozostaliuczestnicyzgromadzeniabędąuprzejmiokazać
dowodyosobiste.Koleżankastarszystrażnik–okularnicapokazała
natętęższą,ustawiwszysiębokiemtak,żebywszyscydostrzegli
kaburępistoletu–jezbierze,ajaspiszędane.–Nawyjaśnienia
zapóźno,tymbardziejżejesteściepaństwopospożyciualkoholu.
–Koleżanka…starszystrażnik?–Niekryłzaskoczenia
Nowakowski.–Jażemmyślał,żetofacet.Głoswyraźniemęski,twarz
teżjakby…
–Jateż–przyznałsięWitkowski.
Profesorowachciałapowiedzieć,żespotkaniezaczęłosię
niedawno,jedniwypilipodwakieliszkiwódki,drudzysącząwino,
adoktorLetzkipijejedyniesokporzeczkowy,alezabrakłojejodwagi.
Okularnicazaczęłaspisywaćdanepodyktowanejejprzezdrugą
strażniczkę.
–WitkowskiBolesław,zamieszkaływZielonejgórzeprzyulicy
CzesławaNiemena.Czytotam,gdziemiałabyćdrugapalmiarnia?
–Profesorsięzawstydził,bonaopiniionieprzydatnościzardzewiałego
szkieletudopodtrzymywaniakonstrukcjibudowli,którąniewiadomo
dlaczegodałmudopodpisudoktorLetzki,równieżwidniałojego
nazwisko,aleprzytaknął.–Musisiępanunieźlepowodzić,skorostać
pananaapartamentwtakimmiejscu.Ijeszczenadomekletniskowy
wJodłowienapewnonieźleurządzony–dodałatonemcokolwiek
ironicznym.Taksięwydawałoprofesorowej.–NowakowskiWacław.
–Krytyczniezmierzyłaprawnika.–OsiedleKamieniSzlachetnych
wZielonejgórze.–Panmecenassam?Bezżony?
–PaniAlicjanienajlepiejsięczuje,dlategopostanowiłazostać