Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ZalśniłniczymKlejnotNadziei.
Przyciągnąłdłońswegowłaściciela.Sprawił,żepierścieńza-
wiesiłsięnaszyi,obokkrzyżykanaznaczonegojegokrwią,nałań-
cuszku,któryodtejchwiliprzestałmiećswójpoczątekikoniec...
Ocholera!wyrwałosięnatoKraunowi,którynaten
widoknatychmiastzapomniałogniewie.
Jegotowarzyszaszybkojednakzainteresowałocośinnego.
Obserwowałswegoniezwykłegojeńca.SamWiwanbowiem
ledwiedotknąłpierścienia,byupewnićsię,żetenznajdujesię
najegoszyi.Pochwiligwałtowniezbladł.
Uzdrowicielu?zaniepokoiłsięnienażartybandyta,wi-
dząctonagłepogorszenie.
Powózpędziłszybko,trzęsącnalicznychwybojach.Dwaj
pozostalibandyci,siedzącypoobustronachWiwana,przy-
trzymaligo,gdygwałtowniepochyliłsiędoprzodu.
Niedobrzemi...wyszeptałWiwan,czując,jaktracikon-
taktzrzeczywistością.
Bandytaniewahałsiędłużej.Wyjrzałszybkoprzezokno.
Mijaliszybkojakąśmałąwioskę.
Znamokolicę!zawołałzdenerwowany.Zarazza
wioską,wlesiejestsamotnachata.Mieszkatamrodzina
drwala.Jedźmytam!
Oszalałeś?!oburzyłsięKraun.Apogoń?!
WtejsamejchwiliWiwanzemdlał.Wściekłybandytaspoj-
rzałnaswegoporywczegokompana.Tenskuliłsięmimowol-
niepodtymspojrzeniem.
NiemamywyborurzekłdoKrauna.Jeśliniedamymu
odpocząć,zpewnościąumrze.
66