Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Powózzatrzymałsięprzedchatą.Słońcechyliłosiękuzacho-
dowi.Kobietawrazzcórkązbierałapraniezesznura.Mężczyzna
jadłposiłekprzystole,nazewnątrz,wyraźnieznużonyciężką
pracą.Siekiera,jegonarzędziepracy,stałaopartaonogęstołu.
Widzącczarnyniczymnocpowóz,zaprzężonywczworo
ciemnychkoni,anakoźlezamaskowanegowoźnicę,odrazu
wyczułkłopoty.Sięgnąłposiekierę,wołającnażonęicórkę,
któreporzuciłyswezajęcie,bystanąćujegoboku.Porywacze
jednakspodziewalisię,żektośstawiimopór.Bandyta,który
okazywałtroskęWiwanowi,szybkosięgnąłpokuszęiwyce-
lowałbełtwojcarodziny.Dwóchjegokumpliocuciłonie-
przytomnegoWiwana.Kraunwyciągnąłdługinóż,naktóre-
gowidokmatkainstynktowniezasłoniłaciałemswedziecko.
Nawetotymniemyśl!krzyknąłdowodzącyakcjąban-
dytadoojcarodzinybonaichoczachrozwalęciłeb!
Tato!krzyknęłaprzestraszonadziewczynka.
Wiwanoprzytomniałnatyle,byszybkozorientowaćsię
wsytuacji.Poczuł,jakogarniagoznajomychłód.
Niezabijajcieich!zawołałdoswychporywaczy.Nie
ważciesięichruszyć!
Stulpysk!wrzasnąłnerwowoKraun,przymierzającsię
dociosu.
Wiwanbezlękuspojrzałmuwoczy.
Dalej,uderzznowu!rzekłdrwiąco.Królcipodziękuje!
Kraunnatychmiastgniewnieopuściłrękę.
Uzdrowiciel?!zawołałazniedowierzaniemkobieta.
Uprowadzilimnie!Niemamzniminicwspólnego!wy-
jaśniłjejszybko,adoporywaczyzwróciłsięostrymtonem:
Zostawcieichwspokoju!
67