Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
pojemnikuwidniałchłopakwczarnychbojówkachizrękami
skrzyżowanyminapolskimorlezdobiącymmupierś.Zjegopleców
wyrastaływidmowehusarskieskrzydła,awokółgłowy,niczym
aureola,rysowałsięniedokońcamaterialnyhełmMałegoPowstańca.
Starszymężczyznaudałzaskoczenie.Przezmomentwpatrywałsię
wpalecSzpiczastonosego,anastępniepodążyłwzrokiemzajego
wskazaniem.Wziąłdorękipuszkę,paznokciemszarpnąłzawleczkę.
Upiłmałyłyk,spijającto,cowylałosięnadenko.
Tak,toDumnyRodakpowiedziałcichoschrypniętymgłosem
staregopalacza,którymnigdyniebył.Chcecie,chłopcy,skosztować,
zanimpójdzieciebićczarnucha?
Popatrzyliposobie.Wyglądalinazdziwionych,żewiedział,oczym
mówili.Kretyni.
Atonietak,żeRodakjestdostępnytylkowWarszawiepókico?
zapytałKotwica.WszedłdoprzedziałuiusiadłnaprzeciwkoOrdona.
Bowidziałemreklamywtelewizji,aletakwłaśniemówili.
ŻenarazietylkoWarszawa,bopatriotyzmrozlewasięodserca.Jaki
to?
GodnośćodparłOrdon,lekceważącwcześniejszepytanie.Nie
chciałomusięwymyślaćżadnegokłamstwa.
Czylijabłkowe?zapytałWilk.
Ordonpokręciłgłową,alezodpowiedziąuprzedził
goSzpiczastonosy.
Cośty,godnośćtoporzeczkawyjaśnił.Walecznośćjest
jabłkowa,awiernośćwiśniowa.
DlamniewiśniowapowinnabyćtolerancjazauważyłKotwica.
Nienawidzęwiśni.
Ordonmilczał.Byłytakiechwilekrótkie,choćostatniocoraz
częstszekiedywątpiłwsprawę.Zwykletemomentyzwątpienia
wiązałysięściślezespotykaniemludzitakichjakcitutaj.Jakmawiał
TadzioDuda,trenerlokalnejdrużynypiłkarskiejwjegorodzinnej
miejscowości:„Nacjonalizmtodobrarzecz,botrzymaobcychzdala
odtwojegodomu.Alejestteżniebezpieczny,bojakprzesadzisz
zestawianiemgranic,skończysięruchaniemsióstriwtedynapłodzisz
debili”.
Tak,pomyślałOrdon,otwierająctorbęiwyciągajączniejtrzy
kolejnepuszki,stary,poczciwyTadzio,wiecznieniespełnionypisarz
ibardzospełnionyalkoholik,miałtalentdoformowaniatakichmyśli.
Toco,panowie,strzeliciepoRodaczkuprzedpatriotycznym
obowiązkiem?zapytał.Jestempewien,żewaszMurzynpoczeka.