Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
poswojemusięturozprawićiporazsetnynastraszyć
biednąkobietęurągliwymrozkazemnatychmiastowego
wyniesieniasięzmieszkania.Wychodząc,Raskolnikow
zdążyłwsunąćrękędokieszeni,wyjąć,ilesiędało,
miedziaków,któremupozostałyzrozmienionego
wszynkurubla,ipołożyćniepostrzeżenienaoknie.Gdy
jużbyłnaschodach,rozmyśliłsięichciałnawetwrócić.
„Aległupstwozrobiłem–pomyślałsobie–onimają
Sonię,aprzecieżmniesamemupotrzeba”.Uznałjednak,
żezabraniepieniędzyjestniemożliwe,zresztąitaknie
zrobiłbytego,machnąłrękąiskierowałsiędodomu.
„Sonisąprzecieżpotrzebnepomadki–rozumowałdalej,
idąculicąizłośliwiesięuśmiechając–taczystośćdrogo
kosztuje…Hm!AprzecieżsamaSoniateżmożezostać
nalodzie,bojesttupewneryzyko,możesięnieudać
polowanienazwierza…poszukiwaniezłota…noijutro
wszyscyzostanąnalodziebezmoichpieniędzy…Zuch
Sonia!Takąstudnięsobiewykopali!Ikorzystajązniej!
Przecieżkorzystają!Przyzwyczailisię.Popłakali
iprzyzwyczailisię.Człowiekjestpodłyidowszystkiego
sięprzyzwyczaja”.
Zamyśliłsię.
„Aco,jeżelizełgałem–jęknąłnaglemimowoli–jeżeli
człowiekwcale
niejestpodły
samprzezsię,tojestjako
całyrodzajludzki,wówczasoznaczałobyto,żewszelkie
skrupułytotylkoprzesądywymyślonedlapostrachu,
żeżadnegranicenieistnieją,itakpowinnobyć…”.