Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
tempie.Rozglądającsiępoznajomychtwarzach,szukał
błysku,zarysuuśmiechu,wskazującego,żetojednakżart.
Aleniktsięnieuśmiechał.Iniktnaniegoniepatrzył.
Otępiały,zszokowany,poszedłzakierownikiem.
–Pracujędlawasodniemaldwudziestupięciulat,
nigdydotądsięniespóźniłem,nienawaliłem,byłem
nakażdezawołanie.Ba!Nigdynieprosiłemnawet
opodwyżkę!–wykrztusił,gdyznaleźlisięwmałym
gabinecie.
–Toprawda–przyznałkierownik.–Możnawięc
powiedzieć,żedzisiejszasytuacjatoznak.Frajerzy
odpadająpierwsi.
Jacekprzełknąłślinę.
–Frajerzy...–powtórzyłniemalbezgłośnie.
–Cóż...Faktysątakie,żeniewielenasdotąd
kosztowałeś.Punktdlaciebie.Aledziękitemunie
musimywypłacaćwysokiejodprawy.Punktdlanas.
Koszty,Jacek,tniemykoszty.Latobyłookropne,sam
wiesz.Konkurencjadziałaprężnie,zatrudniająmłodych,
zdeterminowanych.Unasoddawnasprzedażkuleje.
Muszęzwolnićtrzydzieściprocentzałogi.Uwierz,niejest
tołatwe.Aty,patrząctakimwzrokiem,wcalenie
pomagasz.
–Latozawszebyłokiepskie,przecieżsprzedajemy
grzejniki.Odbijemyjesienią,zimą.Niemogęstracićteraz
pracy,dobijampięćdziesiątki,ktomnieprzyjmie?Mam
nautrzymaniurodzinę.
–Każdyma.
–Tyniemasz–zauważyłcierpkoJacek.
–Bojaniebyłemfrajerem.Zadbałemosiebie,oswój
bytikomfort–powiedziałzdumąkierownik.–
Walczyłemopodwyżki,oawans.Ijestemkierownikiem.
Samsiebieniezwolnię.