Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
szpital,cokolwiek.Atotylkospóźnienie...Uśmiech
roz​świe​tliłpo​wa​żnątwarzkie​row​ni​ka.
TylkospóźnieniepotwierdziłgromkoJacek
iodwzajemniłuśmiech.Rozluźniłsięniecoiwyprostował.
Pew​niej​szymjużkro​kiemprze​sze​dłdowol​ne​gokrze​sła.
Itowłaśnie,proszępaństwa,nazywasięnaturalna
se​lek​cja!krzyk​nąłza​do​wo​lo​nykie​row​nik.
Zgromadzeniniemrawopokiwaligłowami,wpatrując
sięwJac​kawspó​łczu​jącymwzro​kiem.
Jakaselekcja?spytałszeptemJacek,nachylającsię
kusie​dzące​muobokko​le​dze.
Naturalnaodparłkumpel.Bardzomiprzykro,
sta​rydo​dałnie​maloj​cow​skimto​nem.
Ależeco?
Będązwalniać,aleniemająpowodów.Kierownik
wyjaśniał,żeszukająjakiegośsprawiedliwegoklucza.
Napierwszyogieńpójdąci,którzywjakiśsposób
nawalą.Choćbypoprzezspóźnienie...Nazwał
tona​tu​ral​nąse​lek​cją.
Uważam,żetosprawiedliwedodałsiedzącytuż
obokkrępyszatyn,któregoimieniaJaceknigdyniemógł
za​pa​mi​ętać.
Jakaselekcja?!Jacekniemalkrzyknął,wstając.
Jakaselekcja?spytał,patrzącnakierownika.Pracuję
wtejfir​mieoddwu​dzie​stupi​ęciulat!
Spokojnie,Bednarczyk,beznerwów.Kierownik
skinąłgłową.Zapraszamdomnie,porozmawiamy.
Apa​ństwujużdzi​ęku​ję.
Posaliprzeszedłszmer.Ludzieniemalbezgłośnie
podnosilisięzkrzeseł,wychodzili,niezamieniającani
słowa.Atmosferabyłaprzygnębiająca,leczdoJacka
informacjaozwolnieniudocieraławspowolnionym