Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
rzadkoprzychodzi.Narozrabiałwzeszłymmiesiącu,tomnieodtamtej
poryunikał.
–Ocoposzło?
–Nictakiego.Wniedzielępoandrzejkachtobyło.Ludzie
zkościoławracaliijakzwykleparęosóbprzystanęłonapiwko.
Przyczepiłsiędokogoś,żeadwent,żalzagrzechy,takietam,
acilibacjęurządzająidoczegotopodobne.
–Fanatyk?
Ankawzruszyłaramionami.
–MnieteżsiędostałoiparunerwowychpanówchciałoAntoniemu
spuścićmanto.Naszczęściedlawszystkichnadeszłanatocórka
izażegnałazamieszanie.
–ZnaszdobrzeMariolęKacprzyk?
–Znam,oczywiście,aleczydobrze…Mieszkaparędomówstąd.
Umęża.Przychodziregularnie.Zamkniętawsobie,trochęniepasuje
docałegotegotowarzystwa.
–Dziwna?
–Nie,raczejzwyczajna.Aleinteligentna,niemielejęzoremjak
innebaby.Niematuchybazbytwieluprzyjaciół.
–Amąż?
–Chybaimteżnieukładasięnajlepiej…
–Też?–spytałNikiforodruchowoinatychmiasttegopożałował.
Ledwiedostrzegalnycieńprzebiegłpojejtwarzy.
Odkilkuchwilpróbowałzrozumieć,pocotuwszedł.Aby
jązobaczyć,tojasne.Impuls.Alepocomubyłotospotkanie?
Cochciałprzeznieosiągnąć?Nawetniepomyślał,żewsklepie
najłatwiejzdobyćinformacjenatematmieszkańców,chociażby
zaginionegoAntoniegoPietrasika.Pocosiedzituzkobietą,którajuż
dawnoprzestałabyćdlaniegowszystkim,tymidealnymuosobieniem
piękna,jakiekiedyśwniejwidział.Kobietą,zktórąspacerowałwśród