Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
3
P
śnieżkami,wrzeszczącprzytymwniebogłosy.Starsizzapłotu
rzeddomemMarioliKacprzykgromadadzieciakówobrzucałasię
ciskaligałkamiświeżegośnieguwstronępędrakówpochowanych
zadrzewamiwogrodziepodrugiejstroniedrogi.Krzyczelijedni
idrudzy.Dziewczynkipiszczałyzakażdymrazem,kiedyśnieżka
wpadałazafutrzanykołnierz.Chłopcylepilikuleiukładalijewstosy,
byzwiększąskutecznościąnatrzećnaukrytychzapłotem
przeciwników.Najmłodszedziecko,najmniejzainteresowanezabawą,
siedziałopośrodkudrogi,próbującutoczyćwłasnypocisk.Śnieglepił
musięjednakdowełnianychrękawicikularazzarazemspadała
naziemię,wzmagająctylkodeterminacjęwdążeniudocelu.
Kiedynadrogęwyjechałford,jednazdziewczynekzłapała
dzieciakazakapturiprzeciągnęłapośniegujakworek,nacomały
zareagowałatakiemhisterycznegopłaczu.
–Zośka,cotywyprawiaszztymdzieciakiem?–dobiegłich
skrzekliwygłoszzapłotu.Starszakobietawyjrzałaipomachała
groźniekawałkiemsękategokostura,którymwcześniejsiępodpierała.
–Samochód,paniKacprzykowa.Samochódjedziedrogą.
–Toniemożeszgowziąćnarękę,tylkoszarpieszjakpsa?
–Niewidzibabka,żesamochódjedzie?–wtrąciłblondynekzza
płotu.–Chcebabka,żebymałegorozjechał?
–Jaktydomniemówisz?–Pogroziłamukijem.–Babka?Czekaj,
niechnojatylkomatcepowiem!
Blondynekniezdążyłodpowiedzieć,bosamochódzaparkował
właśniewzdłużpłotu,odgradzającobawalcząceszeregi.