Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dobutelek,macerująwolejachipieczętujązaklęciem.
Pachniejakkuchennamagia.
Zbierasięwsobie,byprzewrócićsięnawygrzany
skrawekłóżka.Jejwspomnieniazminionejnocywyłaniają
się,wyświetlająjaknaprzewijanejdotyłutaśmie
filmowej.Byłytamjasneświatłaizbytsłodkiedrinki,
ijedenklubpodrugim.Byłaczarnowłosadziewczyna
oróżowychpoliczkachizapachu,tak,solimorskiej
iszałwii.Takpachniałazauszamiinagładkich
nadgarstkach.JejimięGracemanakońcujęzyka,ale
zanicniemożegosobieprzypomnieć.
FilmwgłowieGraceprzyspiesza.Dłońdziewczyny
pozostałazaciśniętawjejręceprzezresztęnocy.Jejusta
byłypięknieróżowe.PrzylgnęładoramieniaGrace
iszepnęła:„Zostańzemną”,kiedyAgnesiXimena
postanowiływrócićdohotelu.
„Zostańzemną”,powiedziałaiGracetakzrobiła.
„Podążajzamną”,poprosiła,aGraceprzecieżwłaśnie
tomiaławzwyczaju.Podążałazaswoimbudzikiem.
Podążałazaharmonogramem.Podążałazazasadami.
Podążałazaplanemukończeniastudiów.Podążałaprzez
rozświetlonemiastozasolno-szałwiowądziewczyną
iznalazłasięnaschodachkościoła.
Możetoniebyłkościół.Wcaletakniewyglądał.Miejsce
zesztucznymikwiatami,czerwonymdywanem
imężczyznąwbiałymgarniturze.Przebranyksiądz.Dwie
dziewczynyzachichotały,upojonewcześniej
pochłoniętymszampanem,ipowiedziały:„tak”.Grace
zakrywaoczyipodpowiekamioglądacałątęscenę.
–Jezu–mamrocze,siadającnagleichwytającsię
prześcieradła,abyjakośutrzymaćrównowagę.
Wstaje,kolanajejdrżą.
–Weźsięwgarść,GracePorter.–Gardłomasuche,
ajęzykprzyklejasięjejdopodniebienia.–Maszkaca.
Cokolwiekmyślisz,żesięstało,wcalesięniewydarzyło.