Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zawieszonyminaszyjachprzepustkamidlagości.Obie
grupyłatwobyłozresztąodróżnić.Wyborcymarszczyli
brwiizawszewyglądalinazagubionych.Lobbyścimieli
zatonatwarzachuśmiechyjakkotzCheshire,apo
labirynciekorytarzynawigowalizwiększądoząpewności
niżnowowybranikongresmeni.
Donaldotworzyłfolderiudającpogrążonegowlekturze,
ruszyłprzezotaczającygochaoswnadziei,żeniktgonie
zagadnie.Przecisnąłsięzaplecamikamerzystyiwśliznął
doswojegobiura,któremieściłosięobok.
ZzabiurkawstałaMargaret,jegosekretarka.
–Mapan
gościa
.
Donaldrozejrzałsiępopoczekalni.Byłapusta.
Zauważył,żedrzwidojegobiurabyłyuchylone.
–Przepraszam,wpuściłamją.–Margaretzrobiłagest,
jakbyniosłapudło,trzymającręceprzypasieiwyginając
plecywłuk.–Miałaprzesyłkę.Mówiła,żetoodSenatora.
Donaldmachnąłręką,rozwiewającjejobawy.Margaret
byłastarszaodniego,miałakołoczterdziestupięciulat
ibardzojąsobiechwalono,alefaktyczniemiałażyłkę
konspiratora.Byćmożetoefektubocznylat
doświadczenia.
–Nieszkodzi–zapewniłjąDonald.Wydałomusię
interesujące,żechoćsenatorówbyłasetka,wtymdwóch
zjegostanu,totylkonajednegoznichmówiono
poprostu
Senator
.–Sprawdzę,ocochodzi.
Wmiędzyczasiechciałbym,żebyśzwolniłajednookienko
zmojegoplanudnia.Godzinaalbodwiezranabyłoby
idealnie.–Mignąłjejprzedoczamifolderem.–Mam
dozrobieniacoś,copochłoniesporoczasu.
Margaretskinęłagłowąiusiadłaprzykomputerze.
Donaldodwróciłsięwkierunkuswojegobiura.
–Aha,proszępana…
Obejrzałsię.Wskazałapalcemswojągłowę.
–Pańskie
włosy
–syknęła.
Przeczesałpalcamiwłosy,akropelkiwodyzeskoczyły
zniegojakwystraszonepchły.Margaretzmarszczyłabrwi
ibezradniewzruszyłaramionami.Donaldpoddałsię