Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
godziny.Samtowiesznajlepiej.Niemyśl,żechcęograbićCięztego
największegoskarbu,któryjestnasząwspólnąwłasnością.Pokilku
latach,gdyjużobojespokojniebędziemymoglispojrzećwprzeszłość,
odezwęsiędoCiebie.
„Zegnaj,Rafale.Nieposądzajmnieolekkomyślnośćiniełudźsię,
żecokolwiekmożewpłynąćnazmianęmojegopostępowania.Nie
odstąpięodmego,gdyżwolałabymraczejśmierć.NieumiałamCię
okłamywaćiwiedz,żebyłamCiwiernadokońca.Żegnaj,miejlitość
iniestarajsięmnieodnaleźć.
Beata
Ps.Pieniądzeicałąbiżuterięzostawiamwkasie.Kluczodkasy
włożyłamdoskrytkiwTwoimbiurku.Zabieramzsobątylkorzeczy
Marioli”.
ProfesorWilczuropuściłrękęzlistemiprzetarłoczy:wlustrze
naprzeciwzobaczyłswojeodbiciewdziwacznymstroju.Zrzucił
zsiebietowszystkoizacząłczytaćlistodnowa.
Ciosspadłnańtaknieoczekiwanie,żewciążwydawałmusię
czymśnierealnym,jakąśdopierogroźbączyostrzeżeniem.
Czytał:
...niestety,niekochałamCięnigdy...
Adalej:
...męczyłmnieiwielkiświat,ibogactwo,iTwojasława...
Jakżetotak?jęknął.Dlaczego?...Dlaczego?...
Napróżnousiłowałzrozumiećwszystko.Wjegoświadomościbyło
to:odeszła,porzuciłago,zabraładziecko,kochainnego.Żaden
zmotywówniedocierałdojegomózgu.Widziałtylkonagifakt,dziki,
nieprawdopodobny,groteskowy.
Nadworzezaczynałsięwczesny,jesiennyzmierzch.Zbliżyłsię
dooknaiczytałlistBeaty,jużniewiedziałsamporazktóry.
NaglerozległosiępukaniedodrzwiiWilczurdrgnął.Przezjedno
mgnienieogarnęłagonieprzytomnanadzieja.
Toona!Wróciła!...
Leczjużwnastępnejchwilipojął,żetoniepodobieństwo.
Proszęodezwałsięochrypłymgłosem.
DopokojuwszedłZygmuntWilczur,jegodalekikrewny,prezes