Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Dzisiaj.–Todość,zdajesię,niespodziewanyprojekt?
–odniechceniazauważyłZygmunt.
–Tak...tak.Wysłałemją...Rozumiesz...byłypewnesprawy
iwzwiązkuztym...
Mówiłztakątrudnością,acierpienietakwyraźnierysowałosię
najegotwarzy,żeZygmuntpośpieszniepotwierdziłnajcieplejszym
tonem,najakiumiałsięzdobyć:
–Rozumiem.Naturalnie.Tylkowidzisz,nadzisiajrozesłaliście
zaproszenianawieczór.Należałobyzatelefonowaćdowszystkich
iodwołać...Czypozwolisz,żesiętymzajmę?...–Proszę...
–No,todoskonale.Sądzę,żeMichałowamalistęzaproszonych.
Wezmętoodniej.Atyzrobiłbyśnajlepiej,gdybyśpołożyłsięspać.
Co?...Niebędęcizawracałdłużejgłowy.No,dowidzenia...
Wyciągnąłrękę,leczprofesorniezauważyłtego.Zygmunt
poklepałgoporamieniu,zatrzymałsięjeszczeprzydrzwiach
nachwilęiwyszedł.
Wilczurocknąłsię,gdytrzasnęłaklamka.Zauważył,żeściska
wdłonilistBeaty.Zgniótłgowmałąkulkęirzuciłwogień.Płomień
odrazuotoczyłją,zabłysłaczerwonympąkiemispopielała.Jużdawno
iśladuponiejniezostało,jużdawnodrwawkominkuzmieniłysię
wkupkęczerwonychwęgli,gdyprzetarłoczyiwstał.Powolnym
ruchemodsunąłfotel,obejrzałsię.
–Niemogę,niemogętuwytrzymać–szepnąłbezgłośnieiwybiegł
doprzedpokoju.
Bronisławzerwałsięzkrzesła.
–Panprofesorwychodzi?...Jesionkęczycieplejszepalto?
–Wszystkojedno.
–Tylkopięćstopninadworze.Lepiej,sądzę,cieplejsze
–zadecydowałsłużącyipodałpalto.
–Rękawiczki!–zawołał,wybiegajączaprofesoremnaganek,lecz
Wilczurmusiałniedosłyszeć.
Jużbyłnaulicy.
Koniecpaździernikawtymrokubyłchłodnyidżdżysty.Gałęzie
drzewobdzierałsilnypółnocnywiatrzresztekprzedwcześnie
zżółkłychliści.Nachodnikachchlupotaławoda.Nieliczniprzechodnie
szliznastawionymikołnierzamipochylającgłowy,byosłonićtwarz