Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
SąduApelacyjnego.
Utrzymywalidośćserdecznestosunkiibywaliusiebiedośćczęsto.
ZjawieniesięZygmuntawtejchwiliniemogłobyćprzypadkowe
iprofesorodrazudomyśliłsię,żemusiałagozawiadomićtelefonicznie
Michałowa.
Jaksięmiewasz,Rafale?odezwałsięZygmunttonem
energicznymiprzyjacielskim.
Jaksięmasz.Profesorwyciągnąłdońrękę.
Cóżtaksiedziszpociemku?Pozwolisz?Inieczekając
naodpowiedź,przekręciłkontakt.
Zimnotu,pieskajesień.Cowidzę!Drzewonakominku!Nie
matojakkominek.NiechżetenBronisławzapali...
Uchyliłdrzwiizawołał:
Bronisławie!Proszętuzapalićwkominku.Służącywchodząc
zerknąłzukosanaswegopana,podniósłzpodłogiporzuconefutro,
roznieciłogieńiwyszedł.Ogieńszybkoobjąłsuchedrwa.
Profesorstałnieruchomoprzyoknie.
Chodźże,siądziemytu,pogawędzimy.Zygmuntpociągnął
gonafotelprzedkominkiem.
No,tak.Ciepłotocudownarzecz.Ty,jakomłody,nieumiesz
jeszczetegoocenić.
Alenamojestaregnaty...Cóżto,niewlecznicy?Próżnujeszdziś?
Tak...Złożyłosiętak.
Awłaśnietelefonowałemnadrabiałprezesswadą
telefonowałemdolecznicy.Chciałemwpaść,byzasięgnąćtwojej
rady.Zaczynamidokuczaćlewanoga.Obawiamsię,żetoischias...
Profesorsłuchałwmilczeniu,lecztylkopojedynczesłowatrafiały
dojegoświadomości.JednakżerównyipogodnygłosZygmunta
sprawiłto,żemyślisięzaczynałyskupiać,łączyć,wiązaćwjakiś
niemaljużrealnyobrazrzeczywistości.Drgnął,gdykuzynzmieniłton
izapytał:
AgdzieżBeata?
Twarzprofesoraściągnęłasięiodpowiedziałzwysiłkiem:
Wyjechała...Tak...Wyjechała...Wyjechała...zagranicę.
Dzisiaj?