Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PaniWanda,żonainżynieraKomockiego,zaśmiewałasięserdecznie,
widzączapałTenangi,gotowegojechaćzniminatychmiastdoTczewa
izdawaćegzaminzmatematykiijęzykafrancuskiego.Znajomośćtych
przedmiotów,poprzestudiowaniufrancuskichprogramów,wydawałasię
TenandzetaksamonieodzownajaknadludzkasiłafizycznaOrłaŚnieżnych
Wierchów.PodkoniecwizytyinżynierKomockimówiłjużdoTenangi:
„kolego-marynarzu!"
Naraziejednaktrzebabyłopożegnaćprzemiłych,„zniebazesłanych"
państwaKomockichiskończyćgimnazjum.Dopieropozdaniumatury,gdy
możnajużbyłopomyślećoprzyjęciudoSzkołyMorskiejwTczewie,
TenangawystosowałlistdoinżynieraKomockiego,rozpoczynającysię
„niesłychaniepomorsku":UES!UES!UES!Kolego-Marynarzu!
Takwyglądałjakmusięwydawałosygnałwołaniaopomoc
namorzu(SOS),zapamiętanyprzezTenangęzopowiadańPIERWSZEGO
KOLEGI-MARYNARZA.
*
NakomisjilekarskiejwSzkoleMorskiejwTczewiezostałemodrzucony
przezstaregolekarzaokrętowegoWilkansa.Orzeczeniebrzmiało:„Nie
nadajesiędosłużbymorskiejzpowoduskłonnościdoreumatyzmu".
Wróciłemdodomuzłamanynaduchuipoświęciłemsięprawu.Ale
nawetporokustudiównauniwersytecieolbrzymimarynarzwspinającysię
polinienarufężaglowcaniedawałmispokoju.Przełamującopory
wpostaciinnejkomisjilekarskiej,dostałemsięwreszcienawymarzony
ijedynywówczasżaglowiecszkolny„Lwów".PojechałemdoGdańska.
Ujrzałemrufętakąsamąjaknaobrazku;takąsamąlinęzwęzłami
nazywanątutajszkentel.Maszty,reje,żagle...Miałemterazsześćstóp
wzrostu,podobniejakOrzełŚnieżnychWierchów.Aleczytylesamosiły?
Poranekpierwszegodnianażaglowcuzeszedłnazaopatrywaniusię
wrzeczyosobistegoużytku,wktórestatekwyposażałkandydatów