Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
2
–Prawdziwaokazja–zapewniłManuelVega,
wsadzająckluczdozamka.Napotkałnaopór,
uśmiechnąłsię,jakbytobyłozamierzone,ipchnął
drzwibarkiem.
Wciągumiesiącaobejrzałem–iodrzuciłem
–dwanaścieofert.Modliłemsię,abytymrazemlokal
przypadłmidogustu.Ajednocześniebyłnamoją
kieszeń.
Wnosuderzyłmnieodórgrzybaiwilgoci.Płatki
białejfarbyzłuszczonezframugiosypałysięnarękaw
kurtki.Zkaloryferawydobywałsięchrapliwyodgłos,
cośjakbyśmiertelnerzężeniestaregotorbacza.
Włożyłemręcedokieszeniizacisnąłemzęby.
–Ile?
–Dziewięćsetsiedemdziesiątpięćmiesięcznie.
Półrocznyczynszzgóry.
Całkiemdozniesienia.Wdodatkutojedyne
mieszkanienaManhattanie,naktóremniestać.
Większośćbyładwarazydroższaimiaławielkość
dziecięcegokojca.Tomieszkanie
napółnocno-wschodnimroguulicyStoDwunastejialei
Amsterdam,gdziesamotnalampaulicznamigałatak,
jakbybyłapodłączonadotegosamegogniazdka
elektrycznegocowszystkiesuszarkidowłosów
wmieście,byłojedynym,naktóremogłemsobie
pozwolićbezzrujnowaniabudżetu.
Skoropracowałemwgazecie,itonowojorskiej
gazecie,niezamierzałemmieszkaćpozaManhattanem.