Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Onsięnigdyniezmieniwestchnąłciężkomecenas
ischyliłsięposkarpetki.Kiedywyrzuciłteżpuste
opakowaniepomydle,wziąłdorękiściereczkęizaczął
pracowicieczyścićlustro.Robiłtakkażdegodnia
odponaddwóchmiesięcy,odchwiligdymusiałsię
wprowadzićdoJacka.Nicdziwnegozatem,żemiałtego
powolidośćikiedyłazienkalśniłajużczystością,zbojową
minąposzedłdokuchni,gdziejegosynkończyłjeść
śniadanie.
Tak,wiem,właziencezostawiłembałaganprzywitał
goJacek,nieodrywającwzrokuodgazety.
Takoniecznośćlekturyprzyjakimkolwiekposiłkubyła
kolejnącechąsyna,którairytowałapanaFryderyka,
bojegozdaniemkulturalniludzienigdyczegośtakiegonie
robią.
Icoztego,żewiesz?!Niemógłbyśchoćrazposobie
posprzątać?!
Poco?
Żebyniemiećtegocałegobałaganu!
Ależjagoniemam.Mojemieszkaniejestcodziennie
wysprzątanedoczysta.
Tak,bojatorobię.
Icoztego?Jacekwzruszyłramionami.Liczysię
efekt.
Tojakwogóletumieszkałeś,kiedymnieniebyło?!
Zatrudniałeśsprzątaczkę?
Sprzątałemsam.
Niewierzę.Gdybytakbyło,tochoćrazbyś
posprzątał...
Żesiępowtórzę:pocomiałbymsprzątać,skoro
wiem,żetytozrobisz?Tonieracjonalne.Tak,wiem,