Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Jużdobrepółgodzinykręcisięprzyznakuzzakazem
postoju,zabijającnudękopaniemwzamarzniętyśnieg.
Białahałdasięgamuażposzyję.Buty–spadek
postarszymbracie–maprzemoczonenawylot,podobnie
jakskarpetki.Stopyzupełniemuzdrętwiały;tysiące
kłującychigiełekwwiercasięwdrobnepaluszki.Ręceteż
sązimnejaklód.Ech,chciałbydodomu,dociepła.
Spoglądanablokpodrugiejstronieulicy.Woknie
mieszkanianatrzecimpiętrzepalisięświatło,widać
wszystkojaknadłoni.Nie,zawcześnie,żebywracać.
Ciąglenasiebiewrzeszczą.Słychaćichnawettu.
–Cotam,Luky?Znowusiężrą?
Chłopczykzprzestrachemodwracagłowę.Otejporze
robisięciemno,aodkądwzeszłegosylwestraktoś
przestrzeliłnawylotobielatarnie–jedynenacałejulicy
–pozmrokumałocowidać,więcdopieroterazdostrzega
mężczyznęnaschodach.TiboraCygana.Naprawdę
nazywasięchybainaczej,Cygantotylkoksywka,ale
wszyscytaktunaniegomówili.Wewsigadali,żebył
wwięzieniu.Pięćlatbezzawiasów,podobnozadragi
idziwki.
Tiborrozsiadłsięprzywejściudobaru.Betonowe
stopniepokrywawarstwamchu,podlewanegoregularnie
przezpijaczkówiokolicznepsy.Kiedyś,jeszcze
zakomuny,byłtutajspożywczak.
–No,mamrację?Znówsiękłócą?–pyta.Jestubrany
wczarnąpikowanąkurtkęiczerwonydres.Wszystko
markowe,ztrzemapaskami.
–Uhm.–Ośmioletniblondynekspuszczagłowę
inerwowogrzebiewśnieguczubkiembuta.