Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Ipewnieniemożeszwrócićdodomu,co?Boteżbyś
oberwał?
Wolęnie…
Aniezimnoci,mały?
Trochę…
TiborCyganrozglądasięwkoło.Potakzwanymrynku,
choćtookreśleniemocnonawyrost.Ot,parę
zrujnowanychdomówwzdłużjedynejszosywewsi,
azarazemgłównegociągukomunikacyjnegomiędzy
VimperkiemaprzejściemgranicznymwStrážnym.
Wciągudniaprzejeżdżałtędyjedentirzadrugimruch
jaknapraskiejautostradzie.Wszafkachcochwilę
dzwoniłyszklanki,domyposzarzałyodspalin,astaruszki
bałysięprzechodzićprzezulicę.„Rynek”mieściłsię
wnajszerszympunkciedrogi.Poprawejstroniebył
przystanekautobuskursowałtutrzyrazydziennie
polewejpoczta.Naraziejeszczedziałała,aleponoć
samorządowcyplanowalizamknąć.Niemieliwyjścia:
wiekowaruderagroziłazawaleniem,anagruntowny
remontbrakowałopieniędzy.
Wcałymrzędziebudynkówtylkosalongier
podrzędnybarzautomatamizachowałkompletszyb.
Nawetmiejscowagospoda,rzekomonajstarszanacałej
Szumawie,stopniowopopadaławruinę.Czeskawieśbez
gospodygorzejchybabyćniemoże.Iletojużlat,odkąd
zamknęli?Zdziesięć,jakniewięcej.Szyldnad
wejściemGASTHOFzdążyłsięzatrzeć,wokniewidniał
podniszczonybanerzreklamąagentanieruchomości.
„Licytacjainternetowazapraszamydoudziału”.Musiał
tuwisiećcałewieki.Nicdziwnego,ktorozsądny