Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
inwestowałbywtakąbudę?Nawetzadarmoniktbyjej
niechciał.
TiborCyganspoglądanaprzemarzniętegomalca
iwypuszczazustobłoczekdymu.Oprócznichnie
matużywegoducha.Chwilękręcigłową,poczym
podnosisięociężale.Ztrudemgramolisięnadół,sapiąc
iprzytrzymującsięzardzewiałejporęczy.Przydałobysię
rzucićpalenieischudnąćparękilo,alecomuwłaściwie
ztegoprzyjdzie?SzanującysięCyganmusimiećtrochę
sadełka;niechludziewidzą,żemusiępowodzi.Akiedy
zaczynamusiępowodzićzabardzo,idzieprosto
donieba.Czynawetdopiekławszędzielepiejniżwtej
przeklętejdziurze…
Zbierajsię,mały.Pojedziemydonasdodomu,
bozamarznieszmitunakość.
Lukášekkręcigłową.
Niemogę.Mamabysięzłościła.Niepozwala
michodzićpoobcych.
Dajspokój,jakichobcych!Przecieżmnieznasz,nie?
Zresztąpogadampotemztwojąmamą,wytłumaczęjej,
coijak,spokojnagłowa.
Jasnowłosychłopczykzeszkolnymtornistrem
naplecachjeszczesięwaha.Chętnieskorzystałby
zzaproszenia,okropniemuzimno.Amamapotrafisię
kłócićzwujkiemdorana.Nicichwtedynieobchodzi,
naweton.Alejeśliwujeksiędowie,żeposzedłzTiborem
Cyganem,daLukáškowipopalić,ojda.Spierzegostarą
wielkanocnąrózgą,którąspecjalnietrzymawszafie.Jest
jużcaławyschnięta,laniebolijakniewiemco.Zwłaszcza
kiedyLukášekpróbujesięzakrywaćiobrywaporękach.