Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Przygotowujęsiędoucieczki,aleuspokajamoddechiczekam
narozwójwydarzeń.PochwilimoimoczomukazujesięAndres,syn
dwójkilekarzy,uktórychsprzątam.Andresprzyjechałtutaj
zHiszpaniidwalatatemuizamieszkałjakieśtrzykilometryodemnie.
–Jesteśtusama?–pytanieśmiało,ruszającwmoimkierunku,
ajatylkoniepewnieprzytakuję.
Chłopakdrapiesiępopodbródku.Jestdwalatastarszyodemnie.
Jegooczymająbarwępiwa,awłosygłębokiejczerni.Pochwili
podchodzidomniebliżejisiadanamiejscu,którewcześniej
zajmowałamja.Odwracagłowęwmojąstronę,poczymuśmiechasię
ciepło.
–Siadaj,Chloe.
Zaciskamwargi,spełniającjegopolecenie.Niechcęgorozzłościć,
bokiedypowiedziałbyotymrodzicom,onimoglibyprzestaćkorzystać
zmoichusług.
–Wiesz,jakmamnaimię?–pytamzaskoczona,bonigdynie
zamieniliśmyzesobąchoćbysłowa.
Kiwanapotwierdzenie,patrzącmiwoczy.Speszonaodwracam
wzrok.Niejestemzbytdobrawnawiązywaniurelacjizludźmi,
azwłaszczazchłopcami.Andresowitonieprzeszkadza.Przysuwasię
bliżejmnie,przykrywamojądłońswojąipatrzącprzedsiebie,
szepcze:
–Wiemotobiebardzodużo,hermosa*.Jednakchcęsię
dowiedziećznaczniewięcej.–Jesttakblisko,żeczujęjegoustaprzy
uchu.–Chcęwięcejciebie.
Marszczębrwi,nierozumiemznaczeniajegosłów.
–Cotoznaczyhermosa?–pytam,ewidentniezaciekawiona.
–Piękna–odpowiadaAndreszuśmiechemnaustach.
Rumienięsięnatesłowa,bonieuważamsięzapiękną.Jestem
szczuplejsza,niżpowinnambyć,atodlatego,żeniejemtyle,ile