Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Słońcezaszłojużzahoryzont,nazachodziepozostała
naniebiezaledwiepoświata.Nanierównymterenie
porośniętymtrawamikładłysiędługiecienie,między
którymirozciągałysięplamyciemności.Światło
smolnychpochodnizamiastpomagaćszukaczom,
utrudniałoimzadanie,ponieważmigotałoichwiałosię
niepewnie.
Maddiewyczułazłocistypoblaskpochodni,widać
szukaczpodszedłbliżej.Oparłasięnieznośnejpokusie,
bypodnieśćgłowęisprawdzić,gdzieonjest.Twarzmiała
pobrudzonąziemiąibłotem,którerozsmarowała,zanim
podjęłapróbęprzemknięciasięprzezkordon,alemimo
towpółmrokuodcinałbysięjaśniejszyowal.Jeszcze
bardziejwidocznybyłbyzresztąsamruch.Leżaławięc
twarząwdół,zewzrokiemutkwionymwsuchych
źdźbłachtrawy,tkwiącychkilkacentymetrówodjej
twarzy.Widziała,jakżółtyblaskpochodniprzesuwasię
ponich,rzucająccienie,któreskracałysięwmiarę,jak
źródłoświatłacorazbardziejsięzbliżało.
Sercezaczęłojejsiętłucwpiersi,usłyszałabowiem
szuraniebutów.Krewpulsowałajejwuszachjakrytm
werbli.
Zaufajpelerynie
.Nagleprzypomniałajejsięstara
mantra,wbijanadogłowyprzezmentora.Szukacznie
słyszałprzecieżbiciajejserca.Wiedziała,żetylkojej
wydajesięonotakgłośne.Jeślibędzieleżałanieruchomo
jaktrup,niktjejniezobaczy.Pelerynaochroni,takjak
zawszedotejpory.
Nodobra,widzęcię!Wstańipoddajsię.
Głosrozbrzmiewałbardzoblisko,wodległościniecałych
trzechmetrów.Dźwięczaławnimpewność.Przez
sekundęMaddieomalniepoddałasięimpulsowiinie
wstała,aleprzypomniałasobiesłowaWilla,któryuczyłją,
wjakisposóbmożepozostaćniewidocznadlaszukaczy.
Mogąpróbowaćcięoszukać,żebyśsięsamaujawniła.
Mogązawołać,żecięwidzą,ikazaćciwstać.Niedajsię
natonabrać.
Dlategoteżleżałabezruchu.Głosrozległsięznowu:
Nojuż,powiedziałemprzecież,żecięwidzę!