Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wmyślachplusyiminusyobecnejsytuacji.Perspektywa
objęciapierwszegosamodzielnegoposterunku
onieśmielała,nawetbezzamartwianiasięomożliwe
najazdyczyrebelie.Będziezadowolony,jeżeliuporasię
zewszystkimtu,wtejspokojnejprowincji.
UśmiechzgasłnawargachWilla,gdyjegobystrywzrok
wyłowił,niezbytdalekozprzodu,coś,coskrywały
wysokietrawypoboczadrogi.
Postawazwiadowcyniczymniezdradzała,żecokolwiek
zauważył.Aniniezesztywniałwsiodle,aninieuniósłsię
wstrzemionach,żebyprzyjrzećsiędokładniej,choćtak
właśniepostąpiłabywiększośćludzi.Wręczprzeciwnie,
zdawałosię,żejeszczebardziejniedbaleprzygarbiłsię
wsiodlenapozórzupełnieobojętny.Leczjegooczy,
skrytewgłębokimcieniupodkapturempeleryny,
wyostrzyłyuwagę.Cośsięporuszyło,byłtegopewien.
Wwysokiejtrawiedostrzegłstrzępkiczerniorazbieli
kolorówzupełnienienamiejscuwśródszarzejących
zielenilatairudychbrązównadchodzącejjesieni.
Nietylkoonwyczuł,żecośjestnietak.Wyrwij
zastrzygłuszami,zarzuciłłbem,potrząsnąłgrzywą,wydał
stłumionerżenie.Willnietylkojeusłyszał,aleipoczuł
wbaryłkowatejpiersikonia.
Widzęmruknąłcichutko,dającznać,żesygnał
zostałzauważony.
UspokojonygłosemWilla,Wyrwijuciszyłsię,chociaż
uszywciążmiałnastawioneiczujne.Jucznypodjezdek,
zulgączłapiącyzanimi,niewykazałżadnego
zainteresowaniazmianamiwokolicy.Ot,zwyczajna
chabeta,aniewytrenowanywierzchowieczwiadowcy.
NietakijakWyrwij.
Wysokatrawaznówsięzakołysała.Willdostrzegł
zaledwienieznaczneporuszenie,leczniebyłoprzecież
wiatru,którymógłbyjespowodować;inaczejzkońskich
nozdrzyniebuchałybyswobodnieobłoczkipary.Will
lekkoporuszyłbarkami,upewniającsię,żetrzyma
kołczanwpogotowiu.Potężnydługiłukleżał
munakolanach,zcięciwąnaciągniętąnałęczysko.
Zwiadowcyniepodróżowalizłukamiprzewieszonymi