Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nanichwybitymaszynowonapis:YETI.
Wielokrotniezastanawiałemsiępóźniej,dlaczegoontozrobił.
Byzwrócićnasiebieuwagę,dlahecy,bonietrzeźwiał
odniepamiętnychczasów?Amożepoprostuniepodobałomusię
toprzewidywalne,grzecznetowarzystwo„zdolnychpoetów”?Później
stwierdziłem,żeMirosławbyłprzedstawicielemraczejorszaku
BachusaniżApollina.Nonsensembyłowięc„rozpracowywać”
Świątka,stosującnarzędziapoznawczedlaorganizmówlogicznych
ipoukładanych.
Sprawazkluczamiwryłamisięwpamięćmożeteżwkontekście
zdarzeńpóźniejszych,bodwaczytrzylatapóźniejznowu
przyjechałemdoWarszawy,tymrazemnaszkoleniedladziennikarzy.
Padałdrobnyśnieg.Byłodiabelniezimno(jaktowWarszawie).
Przezzimowebladenieboprzedzierałosięczasemjaśniejszeświatło,
alboraczejmdławyblask.Najednymzeskrzyżowaństałababa
wprzykrótkimpalcie,zchustąnagłowie.Woburękachtrzymała
torby,krzyczącnawszystkiestrony:„Pierogi,gorącepierogi”...Nikt
jednakdoniejniepodchodził.
NadworcuWarszawaŚródmieściewsiadłemdokolejkimiejskiej.
Wśrodkusmutniimilczącyludzie.Podróżtrwałaokołodwudziestu
minut.KiedyprzejeżdżaliśmypomościenadWisłą,ujrzałempłynącą
szerokimkorytemkrę,naktórejsiedziaływrony.
NastacjiWarszawaRembertówzimnywiatrsprzątałzperonów
drobinkizmrożonegośniegu.Przeddworcem,palącpapierosy,gawarili
dwajradzieccysołdaci.Cimłodziludzieoniecokałmuckichtwarzach
wydalimisięprzybyszamizobcejplanety.Nawetniedlatego,żebyli
żołnierzamiobcej,wrogiejarmii,leczzpowoduegzotycznegokoloru
mundurów,wodcieniumusztardyraczejniżwojskowejchromowej
zieleni.Odrazuskojarzylimisięzczymśobcyminiezrozumiałym.
Odwróciłemwzrok.Przedsobąmiałemchaotycznązabudowę
przedmieścia,szaregoibiednego.Ulicebyłypuste.Przeszedłemkoło
sklepu,gdziestałokilkumężczyznoniespokojnychspojrzeniach
inerwowych,charakterystycznychdlaalkoholikówruchach(bez
charakteryzacjimoglibyodrazuwejśćnaplanPiratów