Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zKaraibów),poczymskręciłemwprawo.Szedłemjużwstronę
zakrętu,zaktórymznajdowaćsięmiałmałyskwer,azanimniczym
niewyróżniającysięprzedwojenny,jakbynieskończony,budynek
mieszkalnyzwypłowiałąelewacją.
SzukającdomuŚwiątka,zastanawiałemsię,dlaczegowłaściwie
torobię.Przecieżniebyłmoimwzorcemosobowościowym,nie
podzielałemjegopoglądównażycie(właściwie,czyonmiałjakieś
poglądynażycie?),niczymminieimponował,możezwyjątkiemtego,
żejawiłmisięjakoswegorodzajutotalneekstremum.Byłpozatym
zagadką:dlaczegojestwłaśnietaki?
Dochodzącdomiejsca,którerozpoznawałem,abyłtomały
zapuszczonyplaczabawdladziecizpiaskownicąihuśtawkąkoło
śmietnika,stwierdziłemjednak,żetympowodem,dlaktórego
znalazłemsięwRembertowie,byłomojenajgłębszeprzekonanie,
żeŚwiątek,jakojedenznielicznychznanychmitwórców,byłnim
naprawdę,wkażdymcalu.Byłprawdziwydokońca,doobłędu.
Innipoeciprzynimwydawalisięjedynieaktorami,którzynieudolnie
(samiśmialisięztejnieudolności)odgrywalirolępoetów.Nawetjeśli
byłniezbytzdolny,nawet,gdybymiałosięokazać,żeteprawdziwe
wierszeniewielewarte,tojednakbyłyoneoryginalne,przeżyte
wkażdymsłowie,wyrwanezsamychjakmawiałsamautor
bebechów.
Świątekniepanowałnadsobątobyłjegosposóbnażycie.
Abyłoononiczymmlekopozostawionenagazie,któreladamoment
zaczniekipiećiwylewaćsięzgarnka.Byłwłaśnietakimkipiącym
mlekiem,myślałem,podchodzącdobrudnejelewacjiczterorodzinnego
budynku,wktórymrozpoznawałemjużdwaoknanaparterze.
Cośjednakbyłonietak.Zamiastbladychlustrzanychodbić
wszybachujrzałemprostokątyotworówokiennych,zktórychstraszyła
czerńwnętrza.Czymimokilkustopniowegomrozuotworzyłokna?
Wjakimcelu?Przyspieszyłempełenjaknajgorszychprzeczuć.
Pachniałomitojakąśmałąkatastrofą.Okno,skrzypiąc,chybotałosię
wpodmuchachlodowategowiatru.Podrugiejstroniepożółkłafiranka
unosiłasięiopadała,ukazującpółmrokwypatroszonegozintymności
pomieszczenia.