Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
gdziebędzietenpokój,alecogorsza—niewiedziałam
nawet,gdziepodziewasięojciecmojegodziecka,który
jeszczedoniedawnaszczyciłsięswojąpunktualnością.
—Lukrusiu—powiedziałałagodnieClaudynkapochwili
milczenia.—Prawdziwakobietarozumiemocswoich
hormonów,aleniewyciągażyciowychwniosków
naskutekichwzmożonegodziałania.
—Comasznamyśli?—Zaniepokoiłamsię.
—Poprostuprzestańsnućkatastroficznewizje.
—Acomamsnuć,skorogoniema?
—Tonormalne,żeKonstantymusiprzejśćterazcoś
nakształtprzebudzenia.
—Sugerujesz,żezaszywasięgdzieśpoddrzewem,
zamykaoczyisiedziwbezruchu,świadomswojego
uśpienia,czekającnaoświeceniewtemacie,jaką
toobraćwizjęojcorzyństwa?—zakpiłam,próbującsama
siebierozbawićtąkoncepcją.
—Poprostuprzestawiasięnatrybkooperacjiinową
wizjęwaszegowspólnegożycia.Możeijestwięctrochę
zamyślony,aletonormalne—wyjaśniłamimoja
praktycznaprzyjaciółka,akcentującostatniesłowo.
—Towogóleniejestnormalne.—Westchnęłam.
—Czekamnaniegoodpółgodziny.Muszęznim
porozmawiać.Czyodpowiedzialnyfacetwtakiejchwili
niepojmuje,żekobietawciążymożeczućsię
porzucona?!—krzyknęłam.
—Lukrusiu,spróbujgłębiejoddychać.Rozumiem,
żeźlesięczujesz,żepotrzebujeszterazwięcejbliskości
iterzeczy,alewżadnymwypadkuznimotymnie
rozmawiaj.
—Dlaczego?
—Przecieżdobrzewiesz,żemężczyźniabsolutnienie
reagująnasłowa.Nieraztoanalizowałyśmy.
—Najgorsze,żenanicniereagują—jęknęłam,
botrudnobyłonieprzyznaćracjiClaudynce.
—O,nieprawda—zaprotestowała.—Reagująnabrak
kontaktu.
—Tocojamamrobić?!
—Jedyne,comożeszzrobić,tobyćnieobecnątam,