Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
spróbowałsiępodnieść.
Ashleyobserwowałagoukradkiem.Niezwykle
wysoki,imponującozbudowany,czarnooki
iczarnowłosy.Obokzmysłowych,terazwykrzywionych
bólemust,bielałacienkablizna.
Niebyłprzystojnywpotocznymsensietegosłowa,
zatoemanowałzabójcząmęskością.
Niemogętupanazostawićwtymstanie.
Ach,dajżespokój!Robisięciemno,jeszczesię
zgubiszalbowpadnieszpodsamochód.Chyba
żedobrzeznaszteokolice,wcowątpię,bonie
weszłabyśpodkopytakoniawgalopie.Potarłobolały
kark.Gdziemieszkasz?
Dopieroprzyjechałam...doBlackwoodManor.
Rozciągnąłwargiwwilczymuśmiechu,więcdodała
pospiesznie:
Domnależydomojegonowegoszefa.
Aha...Omiótłuważnymspojrzeniem.Ajaki
onjest,tentwójnowyszef?
Niewiem,jeszczegoniepoznałam.Jestemjego
asystentką,awłaściwiesekretarką...Jmiałas
wdaćwprzydługąopowieść,gdynagleuświadomiła
sobie,żerozmawiaznieznajomym.Cowniąwstąpiło,
naBoga?WszakpanMarchantwymagałdyskrecji
odpracowników.Jeślinaprawdęnicpanuniejest,
tolepiejjużpójdę...Niechciałabymkazaćszefowi
czekać.
Moment.Możepomogłabyśmiapaćkonia?
poprosił.
Ashleydopieroterazprzypomniałasobieoczarnej
jaksmołabestii.Rumakstałopodaligrzebałkopytem,