Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział3
Mójmążzwiązanybyłzwielomainstytucjamidobroczynnymi
zaczęławdowa.Czyniemylęsię,sądząc,żebyłteżjednym
zczłonkówzarząduszpitalawBethlehem?
Usłyszawszynazwęsłynnegozakładudlaobłąkanychznanego
powszechnieprzezlondyńczykówjako„Bedlam”radcaprawny
gwałtowniedrgnąłiwymieniłspojrzeniazkierownikiembiura.
PanHartreyzwyraźnymociąganiemodpowiedział:
Niemylisiępani,madamepoczymzamilkł.
Odważniejszyodniegoradcaprawnydorzuciłodsiebiekilkasłów
przestrogi.
Pozwolęsobiezasugerować,żewspółpracyświętejpamięcipana
Wagnerazeszpitalemtowarzyszyłypewnenieprzyjemneokoliczności,
wktórelepiejbyłobysięniezagłębiaćrzekł.PanHartrey
potwierdzi,żezgłoszonyprzezpanaWagnerapomysłzreformowania
metodleczeniatamtejszychpacjentów…
Byłpomysłemmiłosiernegoczłowiekawtrąciłaciotka
brzydzącegosięwszelkimiformamiokrucieństwaiuważającego
torturyzadawanechorymnaumyślenieszczęśnikomprzypomocybata
iłańcuchówzagwałtnaczłowieczeństwie.Całkowiciesięznim
zgadzałam.Ichociażjestemtylkokobietą,niepozwolę,bysprawa
upadła.Wnajbliższyponiedziałekranowybieramsiędotegoszpitala
ichciałamdzisiajpoprosić,żebydotrzymałmipantowarzystwa.
Wjakimcharakterzemiałbymzaszczytpanitowarzyszyć?
zapytałradcaprawnynajchłodniej,jaktylkoumiał.
Wcharakterzezawodowymodparłaciotka.Niewykluczone,
żeprzedstawięzarządowipewnąpropozycjęiżebyzrobić