Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–zauważyłaladyBeatrice,gdyRuthnieodzywałasię,
zesmutkiemwpatrującsięwogień.–Dowiedziałamsię
dzisiajranoodWhittona,żemimopogodywybrałaśsię
nacodziennyspacer.Takiechłodysąnietypowe
napoczątkupaździernika.Możnabypomyśleć,
żemamyśrodekzimy.
TylkodramatycznezałamaniepogodyzmusiłobyRuth
dopozostaniawDunsterfordHallirezygnacji
zprzechadzki.Niechodziłowcaleoniechęćdodomu,
choćnienależałondonajwybitniejszychosiągnięć
architektury.Wzniesionyzszaregokamieniaponury
budynekzjakiegośpowoduprzypominał
onieuchronnościśmierci.Potwierdzalitoci,którzy
porazpierwszymieliokazjęrzucićokiemnaotoczone
wysokimidrzewamigmaszysko.Innasprawa,żemało
ktoodwiedzałmieszkającąnaskrajurozległego
wrzosowiskawdowę.Zzasadyniezapraszałagości.Nie
liczącpastorailekarza,jakrównieżkilkusąsiadek
wzbliżonymwieku,niktniepojawiałsięwmajątku
idlategowłaśnieRuthniemalcodzienniespacerowała
domałegotargowegomiasteczka,oddalonegoodobre
półtorakilometra.
–Wistocie,jestwyjątkowozimno–przyznała.–Dan
Smethersuważa,żeprzedwieczoremspadnieśnieg.
LadyBeatricepytającouniosłabrwi.
–AkimżetojestówpanSmethers,jeśliwolno
spytać?–wycedziłaznieskrywanąwyższością.
Ruthnieudałosięukryćuśmiechu.Wiedziała,żejej
odpowiedźnieprzypadniedogustupracodawczyni.
–Tosynkowala,ladyBeatrice–wyjaśniła.
–Doprawdy,mojadroga–zaczęłaladyBeatrice,