Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział5
Niepowinnomnietodziwić.PrzecieżRhysanduwielbiał
przedstawienia,agranieTamlinowinanerwachwyniósł
domianasztuki.
Takczyowak,otobył.
Rhysand,książęDworuNocy,stanąłobokmnie.
Ciemnośćwyciekałazniegoirozpraszałasię
wotaczającymgopowietrzu,takjakatramentrozmywa
sięwwodzie.
Przechyliłgłowę.Niebieskoczarnewłosylekko
zafalowały.Złoteczarodziejskieświatłoodbiłosięwjego
fioletowychoczach,gdyutkwiłswojespojrzenie
wTamlinieiwyciągnąłdłońwstronęLuciena
istrażników,którzyjużdobywalimieczyzpochew
iocenialisytuację,szukalisposobuodsunięciamnie
nabokiobezwładnieniaintruza…
Alenawidokjegowyciągniętejrękizamarli.
Ianthawycofywałasiępowolizbladąniczympapier
twarzą.
JakiuroczyślubodezwałsięRhysandigdymiecze
wróciłydopochew,włożyłdłoniedokieszeni.
Otaczającynasgościestaralisięodsunąć,potykającsię
okrzesła.
Rhysprzyjrzałmisięnieśpiesznieicmoknął
zdezaprobatą,gdyjegowzrokspocząłnajedwabnych
rękawiczkach.Cokolwiekwzbierałowcześniejpodmoją
skórą,znieruchomiałoiostygło.
WynośsięstądwarknąłTamlinipostąpiłwnaszą
stronę.Zjegopalcówwystrzeliłypazury.
KsiążęDworuNocyponowniecmoknąłniezadowolony.
Och,animyślę.Przynajmniejdopókinieprzypomnę
drogiejFeyrzeonaszejumowie.
Poczułamsilnessaniewżołądku.Nie…nie,nieteraz.
Dobrzewiesz,cosięstanie,jeślispróbujesznaruszyć
warunkiumowydodałRhysizachichotałnawidok
gości,którzywciążpotykalisięosiebienawzajem,