Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Idędalejirozglądamsię.Wielkaletniałąkafalującanawietrzejak
taflamorza.Stodoła,wktórejkiedyśnocowaliśmy.Tuprzeżyłemswój
pierwszyraz.Niskipłotidom.Surowoociosanagórskachata
zjaskrawoczerwonymblaszanymdachem,podmałymioknami
starannieułożonepolana.Odpołudniaantenasatelitarna.Chałupa
lśniwsłońcu,jestwyremontowana,wyglądajakzbajki.Zpewnością
ku
pi
lilu
dziezmia
stajakodo
meklet
ni
sko
wy.Ni
g
dzieży
wejdu
szy.
Idęwstronędomuinaglegozauważam.Trzymawrękachkosę
iżnietrawę.Przezchwilęzastanawiamsię,czytoon.Tomusibyćon!
Zestarzałsię,jestbardziejzgarbiony,alewtedyprzecieżteżbył.Lewe
ramięwyżejniżprawe.Możebyćjużpoosiemdziesiątce,alekosę
trzymamocnoipewnie,takjakwtedy,kiedydałnamwody,ajego
żonachleba,słoninyipiwa.Trawakładziesiępoduderzeniamikosy,
idzienaśmierćdośćspo
koj
nieizod
da
niem.
Naglechudystarzeczastygawpołowieruchu.Prostujesię,
przeciągaispoglądanasłońce.Spoconepomarszczoneczołoociera
rękawemflanelowejkoszuliwkratkę,zkieszenispodniwyciąga
ostrzał
kę,plu
jenaniąiza
czy
naostrzyć.
Iza
uwa
żamnie.
Patrzymynasiebie.Dłuższąchwilę.Wiatrmierzwimuresztki
siwychwłosów,starzecwycieraustawrękaw,lewąrękąwciążopiera
sięokosę.Maniebieskie,odrobinęwyblakłeoczyiżółtepołamane
zęby.Zrzucamplecakzramion.Wciążoddałbymdwalatażycia
zapapierosa.Nicniemówię,onteżmilczy.Poprostu,ottak,
nasiebiepatrzymy.Wysokatrawafaluje,apodrodzeprzejeżdża
cię
ża
rów
kawy
ła
do
wa
nadrew
nem.
Wte
dylatodo
bie
ga
łokoń
ca,te
razdo
pie
rosięza
czy
na.