Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ
DRUGI
Dziewięćdnipóźniej.
WciemnościachwczesnegoporankaLeabardziejpoczułaniż
usłyszałaswojeimię.Usiadłanaposłaniunadźwiększeptutak
delikatnego,żemożnagobyłoniemalzignorować.Ówszeptzniknął
wrazzodzyskaniemświadomości,alewspomnieniepozostało.Lea
mocnoczuła,żeniezależnieodpowodu,jejimięzostało
wypowiedzianezmiłościąiłagodnątroską.Dopókiniewstałananogi,
niezdawałasobiesprawy,żegorączkazniknęła.
Przezponadtydzieńleżaławkomnatachsłużących,taksłaba,
żeniemogławstaćbezpomocy.Godzinyobliczałanapodstawie
odległości,którąsłońceprzemierzyłowzdłużwyłożonejkafelkami
podłogi.Terazumyłatwarzwumywalcepodścianąizwinęłaswoje
posłanie,jakgdybywcaleniechorowała.Jejtwarzbyłachłodna
wdotyku.Wyciągnęłaręceipopatrzyłanaswojedłonie,zdziwiona,
żejużniedrżą.Potrząsnęłagłowążałując,żeniemożeprzypomnieć
sobieszczegółówsnu.Byłapewna,żegłosktórywymawiałjejimię
ztakąłagodnością,należałdomężczyzny.Świtjawiłsiędopierojako
słabypłomyknawschodnimniebie.Wyciszonefalezałamującesiępod
pałacowymimurami,byłyjedyniecieniamioróżnymnatężeniuświatła
iciemności.Naniebieparagwiazdopierałasięwschodzącemusłońcu.
Dwóchwartownikówszłonaokołopałacu,gaszącpodrodze
pochodnie.PrawiewszyscybylijużwJerozolimie,więcpałactonął